Szkoła jako gra


Uczniowie lubią gry. Obecnie głównie komputerowe. Pojawia się zatem pytanie dlaczego tak ciężko znoszą szkołę. Przecież system szkolny tez oparty jest na mechanizmach typowych dla gier. Są tu wyzwania, cele, zadania do wykonania... 

Uczeń:
- wspina się na kolejne szczeble (klasy) 
- kompletuje punkty 
- próbuje zdobyć nagrody dające bonusy 
- prowadzi negocjacje  
- toczy walki (na sprawdzianach) 

Na końcu drogi znajduje się najtrudniejsza z prób - egzamin maturalny. Od tego, jak się do niego przygotuje (jakie umiejętności i informacje zdobędzie) zależy końcowy efekt. Im lepsze przygotowanie tym wyższa pozycja w rankingu  

A jednak… szkoła to rodzaj gry, który nie sprawia graczom przyjemności, nie jest dla nich atrakcyjna...  Czego brakuje grze zwanej "szkoła", by stała się wciągająca dla uczniów?  

Po pierwsze, opiera się na przymusie. Nikt uczniów nie pyta czy w ogóle chcą w nią grać.  

Po drugie, nie daje możliwości wyboru - podążania własną drogą, testowania różnych rozwiązań, budowania postaci w indywidualny sposób.

Po trzecie, nie pozwala na ujawnienie mocnych stron, nie odwołuje się do specjalizacji. 


Po czwarte, nie jest grywalna - nie dostarcza pozytywnych wrażeń, nie budzi emocji, nie wyzwala flow.  Jest zwyczajnie nuda. Ta gra po prostu nie została zaprojektowana pod odbiorcę. 

Jeśli zatem chcemy, by gra w klasy miała sens musimy: 
a) dać uczniom to, czego potrzebują; 
b) opakować to w ciekawą narrację oraz zadbać o efekty wizualne;
c) pozwolić im na choć częściową autonomię; dać im szansę podążanie własnymi ścieżkami - w granicach istniejącego scenariusza

Tylko tyle. I aż tyle.. 

Tomasz Tokarz

Komentarze

Popularne posty