Jestem beznadziejny
"Jestem beznadziejny. Czemu? Bo mam złe oceny".
Łatwo dziecku powiedzieć: nie przejmuj się. Ale kiedy 7-8 godzin dziennie funkcjonuje w środowisku, które od ocen uzależnia wartość osoby, to nie jest łatwo się spod takiego kieratu wyzwolić.
Kiedy młodzi słyszą od nauczycieli: "jak nie będziecie mieć dobrych ocen to skończycie zamiatając ulice" albo "to wstyd mieć takie oceny" (nie, nie wymyślam tych cytatów) to mogą wzruszyć ramionami. Ale mogą też kumulować w sobie żal i lęk.
Kiedy pierwsze pytanie rodziców po szkole brzmi: co dziś dostałeś/dostałaś. Kiedy ci wzdychają ze smutkiem na wieść o czwórce. Kiedy obiecują cuda na kiju za lepsze stopnie. Kiedy wrzucają potem świadectwa swych dzieci na fb, by pokazać jakimi są cudownymi dorosłymi...
Kiedy rówieśnicy też wciąż o tych ocenach rozmawiają (pod presją rodziców), kiedy opowiadają, co dostaną za taką czy inną średnią, kiedy piszą o tym na facebookowych grupach, kiedy wciąż pytają: "co dostałeś z kartkówki..."
To kult ocen organizuje jego świat.
Nastolatek dopiero dojrzewa. Nie zracjonalizuje sobie porażek, tak jak to robią dorośli. Jest mocno podatny na wpływ środowiska. Odnosi to do siebie.
Niektórzy podejmują pałeczkę - i walczą o te ocenowe ochłapy. Byle więcej. Gdzieś tam na końcu biegu czeka przecież nowy Iphone.
Reszta, która w takim wyścigu (opartym przecież głównie na ZZZ) nie chce/nie umie uczestniczyć ma do wyboru bunt (agresję) lub wycofanie.
Silni jakoś sobie poradzą - ewentualnie przeniosą na kogoś złe emocje, odreagują, wyżyją się na innych.
Ci wrażliwsi sami przypną sobie etykietkę: jestem beznadziejny/beznadziejna, do niczego się nie nadaję...
Zróbmy coś z tym. My wszyscy
Tomasz Tokarz
Komentarze
Prześlij komentarz