Narzucanie hobby


Nasz mózg nie lubi dysonansów poznawczych. Dąży zatem do ich redukcji. 
Jeśli poświęciliśmy pięć lat życia na studiowanie literatury i gramatyki polskiej, jeśli zainwestowaliśmy w to czas i pieniądze, jeśli wykładanie tych treści stanowi istotę naszej pracy... to nic dziwnego, że będziemy nadawać im znaczną wartość i ubolewać na tym, że inni im takiej nie nadają.

Tym bardziej, kiedy znajomość tych zagadnień stanowi dla nas główny bastion poczucia własnej wartości.

Stąd biorą się narzekania na młodzież, że nie chce wnikać w różnice między imiesłowem przymiotnikowym i przysłówkowym oraz poezją Karpińskiego i Morsztyna.

Że nie poświęca swojego życia na uczenie się o anaforach, zdaniach podrzędnych celu oraz dziejach Janka Muzykanta.

Że woli odbębnić streszczenie niż czytać kilka dni Quo Vadis.

Taka postawa, takie działanie uderza to w nasze przekonania, wytrąca nas z naszych fundamentów.

Każdy z nas ulega takim mechanizmom poznawczym. Jeśli znam się na najnowszej historii Polski to będę utyskiwał, że ludzie nie wiedzą, kto to był Gomułka. Jeśli dużo czasu spędzam na smartfonie i zarabiam na szkoleniach dotyczących twórczego wykorzystania tego narzędzia, to będę się wkurzał, kiedy inni zakwestionują edukacyjne znaczenie tych przenośnych komputerów i zabronią uczniom korzystania z nich.

Kwestia zasadnicza polega na tym, by zdać sobie sprawę, że to co jest ważne dla nas (albo przynajmniej takim się nam wydaje), niekoniecznie musi być ważne dla innych, a to co nas zachwyca (albo przynajmniej wmówiono nam, że zachwycać nas powinno) nie musi być źródłem zachwytów dla wszystkich

I że wcale nastolatki nie są leniwe czy głupie, jeśli ich nie fascynuje ich gospodarka surowcowa Kenii, cykl rozwojowy sinic czy życie i twórczość Bolesława Smiałego.

I że ich braki w wiedzy, którą my posiadamy niekoniecznie skazują ich na wegetację pod mostem.

Każdy ma jakieś hobby, rozumiem. Często staje się podstawą naszej pracy zawodowej.

Skąd jednak przekonanie, że musimy narzucać je innym (strasząc karami za brak posłuszeństwa) i załamywać ręce, kiedy odbiorcy znajdą w sobie tyle siły, by nie ulec naszej presji?

Tomasz Tokarz

Komentarze

Popularne posty