Błąd atrybucji?


Często czytam o nastoletnich uczniach, że są niesamodzielni. Że nie wiedzą, czego chcą. Że muszą do 18 roku życia podlegać bezwględnie przymusowi szkolnemu, że trzeba nimi sterować, że trzeba ich prowadzić za rączke bowiem... są niezdolni do zatroszczenia się o własną edukację. Gdyby dać im swobodę działania, o panie - zrobiliby ze szkoły replikę wyspy z Władcy Much. Bo oni po prostu tacy są. Leniwi, tępi, pobawieni smaku, nienormalni, nieodpowiedzialni, zapatrzeni w smartfony, niechętni do wykonywania zadań, oporni. Nie tacy jak my - dorośli.

Czy nie mamy tu do czynienia po prostu z podstawowym błędem atrybucji?

Błąd ten przejawia się przecenianiem stopnia, w jakim postawy i zachowania ludzi, ich sukcesy i trudności, ich sposoby radzenia sobie ze światem stanowią odwierciedlenie ich charakteru. Towarzyszy temu niedocenianie czynników sytuacyjnych - pewnego układu w którym się znajdują i który wywiera na nich wpływ.

Jednym z charakterystycznych przejawów ulegania takiemu błędowi była tendencja właścicieli niewolników do postrzegania swoich podwładnych jako niezdolnych do autonomicznego funkcjonowania. Nawet sam Thomas Jefferson pisał: ""są niezdolni jak dzieci do tego, by się o siebie zatroszczyć (...) trudno byłoby wśród nich znaleźć zdolnego śledzić i pojąć dociekania Euklidesa, w wyobraźni są tępi, pozbawieni smaku i nienormalni”.

Tacy jak on nie byli w stanie dostrzec, że same określone warunki życia w niewoli uniemożliwiały zniewolonym ujawnienie swojego potencjału. Żyjąc w niewoli - zachowywali się jak niewolnicy.

Czy nie podobnie jest z uczniami?
Traktujemy uczniów jako niesamodzielnych, drobiazgowo organizujemy im czas, odbieramy poczucie sprawstwa, postrzegamy jako ułomnych a potem dziwimy się, że rzeczywiście zachowują się zgodnie z naszymi przewidywaniami - jak roboty. Znajdujemy potwierdzenie dla naszych tez w zachowaniach i postawach uczniów.

Czy to jednak jest wynikiem cech ich charakterów? Czy raczej sytuacji zewnętrznej - wieloletniego urabiania w obozach pracy przymusowej, gdzie dla przetrwania konieczne było wypracowanie strategii posłuszeństwa i tłumenia inicjatywy.

Jeśli przez lata nikt nie wymagał od nich autonomicznego działania - to skąd zdziwienie, że nie mają tendencji do samodzielnego dokonywania wyborów w zakresie własnej edukacji?

Jeśli wdrożono ich do ulegania stymulacji opartej na karach i nagrodach - to skąd zaskoczenie, że bez nich czują się zagubieni?

Warto się zastanowić: czy bierność uczniów nie jest po prostu pochodną systemu w którym wzrastają... I czy gdyby warunki te uległy zmianie - uczniowie nie ujawniliby cech, których istnienia im się odmawia...

Tomasz Tokarz

Komentarze

Popularne posty