Nasze własne trajektorie


Wybitny fizyk, Richard Feynman, sformułował tezę tzw. sumowania po trajektoriach. W skrócie brzmi tak: amplituda prawdopodobieństwa, że cząstka znajdzie się w określonym punkcie jest sumą amplitud wszystkich możliwych dróg dotarcia do niego. Cząstki przebiegają jednocześnie po ogromnej liczbie tras. Niemniej, większość amplitud się znosi - pozostaje niezauważanych. W efekcie dostrzegamy tylko amplitudę jednej drogi.

Ludzi, którzy odnieśli sukces postrzegamy podobnie. Wydaje nam się, że mieli jedną, skończoną drogę. Jedno wytyczone koryto, którym zmierzali do realizacji celu. Jeden ugruntowany szlak. Znosimy wielowymiarowość ich wyprawy. Nie dostrzegamy błądzenia po manowcach, nieudanych prób, chybionych decyzji, ryzykownych eksperymentów, z których trzeba było się wycofać. Tego, że szli równocześnie wieloma drogami. Nie widzimy tego, na co nie umiemy patrzeć.

W konsekwencji - sukces nie polega na kopiowaniu trajektorii tych, którym się udało. Nie gwarantuje to dotarcia do miejsca, w którym są. Ich droga była niepowtarzalna - nie jesteśmy w stanie jej skserować. Trzeba ją sobie samemu wyznaczyć...

Tomasz Tokarz

Komentarze

Popularne posty