Rodzice a oceny



Mam wrażenie, że niektórzy rodzice traktują oceny swoich dzieci - tak jakby sami byli oceniani. Skupiają się na tych stopniach bardziej niż uczniowie. Często pierwsze pytanie, jakie zadają po powrocie swoim podopiecznym brzmi: i co dzisiaj dostałeś/dostałaś? Od ocen uzależniają głaski, profity, nagrody. "Za trzy piątki trzy godziny ekstra przy konsoli". "Podwyższę Ci kieszonkowe za dobrą średnią". W ten sposób nadają ocenom wartość wyższą niż należna. Komunikują, że gromadzenie dobrych ocen staje się istotą funkcjonowania w placówce edukacyjnej. 

Niejednokrotnie rodzice robią za swoje dzieci różne rzeczy (zadania, projekty, rysunki), byle tylko ocena była dobra. Są też tacy, którzy chodzą za nauczycielami wymuszając na nich podwyższenie stopnia. W ten sposób nie uczą odpowiedzialności i ponoszenia konsekwencji za swoje decyzje. Dzieci muszą nauczyć się, że to one są liderami własnego rozwoju. Wyręczanie je jest przeciwskuteczne - nie ochroni ich przed trudnościami. 

Skąd ta koncentracja na ocenach? Z czego bierze się to wpatrywanie w oznaczenia nadawane dzieciom? Czy rzeczywiście rodzice wierzą, że liczba piątek i szóstek decyduje o sukcesie w życiu? Nawet jeśli nie są one samodzielnie zdobywane? A może to odpowiedź na własne deficyty? Może oceny stanowią narzędzie kompensacji?

W każdym razie proponuję odpuścić. I skierować uwagę dziecka na rzeczy bardziej istotne niż cyferki w dzienniku.  średnia 6,2 nie świadczy, że mamy do czynienia z geniuszem. A świadectwo z paskiem dawno przestało mieć realne przełożenie na sukces w życiu. O ile kiedykolwiek miało.

Tomasz Tokarz


Komentarze

  1. Oj chciałabym, aby więcej osób miało takie podejście. Niestety, ale to ocenianie doprowadza także do grupowania dzieci w szkole, klasie, nadajemy im świadomie lub nieświadomie etykietki "lepszy" i "gorszy" tworząc w ten sposób podziały.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mój starszy syn pójdzie do szkoły dopiero za 1,5 roku i jeśli się nic zmieni w systemie nauczania to od początku nie będę zmuszać do odrabiania prac domowych, będzie robił tylko te, które go zainteresują. A co do ocen, jak dla mnie może jechać na dwójkach do 8 klasy, oby nauczył się czytać ze zrozumieniem, pisać i liczyć.
    Będę mu tłumaczyć, że oceny nie mają kompletnie znaczenia, nie odzwierciedlają poziomu wiedzy ucznia, tylko jego umiejętność zapamiętywania materiału wg zasady 3xZ.
    Dla mnie najważniejsze będzie to żeby rozwijał swoje pasje, a nie marnował czas na naukę budowy pantofelka lub innych równie wartościowych rzeczy, które w życiu dorosłym są kompletnie nieprzydatne.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wobec powyższego rozumiem, że dla komisji rekrutującej np. do szkoły ponadpodstawowej nie będą miały znaczenia oceny na świadectwie końcowym? Że jednakowo będą traktować tych z oceną dopuszczającą i tych z oceną bardzo dobrą? Mam dziecko obecnie w ósmej klasie. Proszę wytłumaczcie mu, że jeśli chce dostać się do dobrej szkoły technicznej to nie będą mu potrzebne jak najlepsze oceny z wybranych przedmiotów.
    Zgadzam się z tym, że oceny nie odzwierciedlają wiedzy. Codziennie to obserwuję. Ale to nie jest usprawiedliwienie dla dziecka na brak pracy nad sobą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli moje dziecko przez 7 lat skupi się na rozwijaniu swoich zainteresowań, zamiast uczyć się niepotrzebnych informacji to w 8 klasie będzie wiedział co chce dalej w życiu robić. Będzie wiedział do jakiej szkoły chce iść i co musi zrobić żeby się tam dostać. Może być też tak, że będzie chciał iść tylko do zawodówki i to dla mnie też nie będzie stanowić problemu.
      Pisząc, że może mieć dwóje do 8 klasy, chodziło mi o to, żeby miał świadomość, że dla mnie ważny jest on a nie wysokie oceny. Jeśli będzie chciał mieć świadectwo z paskiem to będę go w tym wspierać, jeśli nie, to świat się nie zawali.

      Usuń
  4. Zobaczysz jak szybko szkoła zweryfikuje twoje myślenie no chyba że puścisz syna do montesorri.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty