Żywioł



Rozmowa z piątoklasistą.

"x: Szkoła jest nudna. Już nie mogę się doczekać wakacji[styczeń]. Ciągle nas straszą i wstawiają uwagi. Ale kiedyś mieliśmy fajną lekcję. Nauczycielka zrobiła nam grę. Było super. Lataliśmy po całej klasie, szukając rozwiązań. Tak by mogłby wyglądać lekcje.

ja: ale tylko jedną lekcję tak mieliście?

x: tak, bo nauczycielka była bardzo zła. Powiedziała, że jesteśmy okropni i rozwydrzeni. I za karę już nigdy nie będziemy pracować w ten sposób.

ja: ??? ale co robiliście?

x: no biegaliśmy po tej klasie. Byliśmy podekscytowani i krzyczeliśmy do siebie. Było bardzo głośno. Myślę, że nauczycielka myślała, że my będziemy siedzieć w ławkach i sami rozwiązywać te zadania.

ja: no, tak - potraficie drzeć się jak syreny alarmowe. a czy mogliście po prostu mniej krzyczeć?

x: może i byśmy mogli. Rzeczywiście zrobiło sie zamieszanie. Ale ta lekcja była luźna i wreszcie mogliśmy odreagować te stresy. W każdym razie nauczycielka powiedziała, że za karę nie będziemy już mieli takich lekcji".

jakie refleksje?


Sam wiem, jak trudno jest prowadzić warsztat, kiedy wyrzekam się dominacji i po prostu proponuję luźne zabawy, gry - w klasie, gdzie standardowe lekcje wyglądają inaczej. Jakby nagle huragan wypuścić ze słoika. Nie mówią do siebie - drą się. W zamieszaniu nie słyszą moich słów, nie widzą podniesionej ręki. Trudno zapanować nad żywiołem. Ale może właśnie w tym żywiole są korzenie prawdziwego rozwoju...


Tomasz Tokarz

Komentarze

Popularne posty