Test pianki


Kiedy słyszę: "Z badań wynika"… mój wewnętrzny krytyk dopowiada "to, co chcesz by wynikało". Innymi słowy z dowolnego badania można sobie wysnuć dowolne wnioski. Zazwyczaj bierzemy to, co pasuje do naszych przekonań.

W latach sześćdziesiątych Walter Mischel na Uniwersytecie Stanforda kusił dzieci w wieku przedszkolnym za pomocą słodkiej pianki (słynny marshmallow test). Poinformował je, że mogą zjeść piankę w dowolnym momencie - przed powrotem naukowca. Ale jeśli poczekają, aż naukowiec sam do nich wróci, będą mogły zjeść dwie pianki. Ok 30% dzieci odroczyło nagrodę, by dostać więcej.

Kiedy 20 lat póżniej naukowiec skontaktował się z badanymi dziećmi (ale tylko z 30% pierwotnie badanych) okazało się, że osoby, które w wieku przedszkolnym potrafiły się powstrzymać, osiągały statystycznie większe sukcesy w życiu. Dowiedziono, że umiejętność odroczenia gratyfikacji koreluje z powodzeniem życiowym.

Ciekawe jest jednak jaki wniosek dziś niektórzy wyciągają z tego badania. Otóż taki, że trzeba koniecznie ćwiczyć w dzieciach umiejętność zaciskania zębów, powstrzymywania się, hartowania silnej woli, bo dzięki temu… osiągną sukces w życiu. Albo, że jak będziemy dzieciom odmawiać bieżących, natychmiastowych przyjemności, tu i teraz, to w przyszłości będzie im się lepiej żyło. Im bardziej edukacja będzie oparta na krwi, pocie, łzach tym łatwiej o tzw. nagrodę w raju.
Prawdziwe pomieszanie z poplątaniem.

Jak przyjrzymy się eksperymentowi to wcale z niego nic takiego jednoznacznie nie wynika. Tzn. jak wspomniałem mamy do czynienia z korelacją (i to słabszą niż się wydaje), a nie związkiem przyczynowo skutkowym. To nie jest tak, że ćwiczenie się w powstrzymywaniu wygeneruje nam sukces. Bardziej poprawny byłby wniosek, że różne czynniki (cechy, zdolności), które suma summarum pomagają nam radzić sobie w życiu, ułatwiają nam także powstrzymywanie się przed bezrefleksyjnym rzuceniem się na ciastko. Co jest skutkiem a co przyczyną?

Powstrzymanie się od natychmiastowego zjedzenia pianki wcale nie musi wynikać z tzw. silnej woli, tendencji do cierpliwości czy gotowości na wysiłek, jak to się przedstawia. Przecież tych zmiennych może być dużo więcej.

Po pierwsze może wynikać z wcześniejszych doświadczeń życiowych. Jeśli dziecku kilkukrotnie obiecywano, że coś dostanie w przyszłości jeśli poczeka, a potem tego nie dostawało - to uruchamia się w nim nieufność oraz strategia brania tego co jest. Lepszy wróbel w garści, niż gołąb na dachu. Mam wrażenie, że takie działania były częstsze u dzieci u rodzin o niższym kapitale społecznym, w których generalnie było mniejsze zaufanie a większe poczucie zagrożenia. Dzieci dorastające w takich rodzinach mogły mieć potem mniejsze szanse na sukces. I odwrotnie dzieci, które od małego dorastały w warunkach zaufania do tego, co obiecują dorośli - potrafiły poczekać. A większe poczucie bezpieczeństwa i zaufania przekłada się na lepszy start życiowy.

Po drugie - może być tak, że dzieci przyzwyczajone do pianek - potrafiły się oprzeć ich urokowi. A te, które miały okazję ich rzadko smakować - rzucały na nie szybciej. Czyli to warunki bytowe mogły okazać się kluczowe. Być może część dzieci wcale nie było zainteresowanych tymi piankami.

Po trzecie - mogło być tak, ze po piankę później sięgały te dzieci, które podjęły trud analizy opłacalności. Zaczęły się zastanawiać, co się bardziej kalkuluje. Czyli te, które wykazały się większą refleksyjnością i krytycznym myśleniem - niewątpliwie ułatwiającymi późniejszy sukces w życiu.

Po czwarte, sami badacze zauważyli, że oczekiwać cierpliwie na dwie pianki znacząco łatwiej było tym dzieciom, które potrafiły sobie zorganizować czas w trakcie pobytu w pokoju. Potrafiły odwrócić uwagę od smakołyka. Czyli w sukcesie życiowym może chodzić bardziej o kompetencje mentalne (pomysłowość, kreatywność, inwencja) niż skłonność do odmawiania sobie przyjemności wynikająca z silnej woli.

I wreszcie po piąte - powstrzymywanie się od natychmiastowego zjedzenia pianki mogło wynikać z ciekawości co się wydarzy - jeśli nie zjem.

(Notabene kiedy w 2018 Dr Tyler Watts z Uniwersytetu w Nowym Jorku powtórzył test na większej i bardziej zdywersyfikowanej grupie okazało się, że postulowana zależność między zdolnością do odraczania gratyfikacji u dzieci a późniejszymi rezultatami na innych polach jest znacznie słabsza, niż zakładano. Odkryto to przede wszystkim dzięki dokładniejszym metodom statystycznym i monitorowaniu wielu różnych cech badanych dzieci m.in. związanych z ich rodzinami i środowiskiem wychowania).

Jaki z tego wniosek? Pianki wskazują na pewną korelację. Co z niej wyciągniemy dla siebie, zależy od nas.

Ja wolę wniosek, że powodzenie życiowe zależy bardziej od dobrego, pozytywnego środowiska, pełnego akceptacji i zaufania, od rozwijania kreatywności, inteligencji, krytycznej analizy, od ciekawości świata, od zapewnienia dzieciom poczucia bezpieczeństwa socjalnego niż od tresury polegającej na sztucznym odsuwaniu przyjemności, na odmawianiu dzieciom głasków, na surowym hartowaniu...

Bo mi to po prostu pasuje

Tomasz Tokarz

Komentarze

Popularne posty