Polska szkoła a testy


Polska szkoła opiera się na testach. 
I nie chodzi tu wcale o zadania typu: abcd, gdzie trzeba wybrać literkę. 
Test to każdy sprawdzian przyswojenia danych, gdzie jest jedna możliwa odpowiedź, która nie zostawia miejsca na swobodną interpretację. Zatem wszystkie łączenia w pary, wpisywania w puste miejsca, krzyżówki itd. są testami. 
Ja sam lubię testy - ale mam świadomość, że służą głównie temu, żeby przerobić podstawę programową - a trwałych efektów nie przynoszą. Ale skoro trzeba przerabiać...

Mnie się testy sprawdzają na pewno w jednym przypadku - gdy uczniowie pracują w zespołach. Ale wtedy, jak się domyślacie, wcale nie chodzi o rozwiązanie testu tylko o proces grupowy, dokonalenie komunikacji, podziału zadań, współpracy.

Podczas prowadzenia szkoleń zauważyłem jedną rzecz, kiedy nauczyciele mają tworzyć zadania dla uczniów są one zazwyczaj właśnie takie zerojedynkowe. Nie jest łatwo przestawić myślenie na inną formę: na zadania naprawdę otwarte - zajmuje to trochę czasu.

Spotkałem się już kilkukrotnie z komunikatem: "to pana zadanie nie ma sensu". Ja: "czemu?". X: "bo tu nie ma jednego poprawnego rozwiązania".

Środowisko w jakim funkcjonujemy określa nasze modele działań. Problem w tym, że poza szkołą wyzwania raczej nie mają formy testów. Wymagają właśnie dywergencji - a nie rozszyfrowania jednego poprawnego rozwiązania, którego oczekuje współpracownik, partner czy klient. Życie to nie równanie z jedną niewiadomą.

Tomasz Tokarz

Komentarze

Popularne posty