Kultura błędu


Zastanawia mnie, czemu tam mocno koncentrujemy się na nieistotnych błędach innych. Czasem na literówkach, które dla istoty sprawy ta literowka nie ma znaczenia. Zwykłe potknięcie. Przejęzycznie. Rozumiem, gdyby błąd skutkował destrukcyjnymi konsekwencjami. Ale przestawienie jednej litery? I tak przecież wszycy wiedzą, o co chodzi.

Myślę, że wynosimy ze szkoły kulturę błędu. To pewien sposób monitorowania działań ucznia, w którym kluczowe znaczenie nadaje się błędom, przy pomijaniu pozytywów (nieporównywalnie częstszych zresztą). Szkoła tak mocno skupiała się na wyłapywaniu naszych pomyłek - wzbudzając w nas poczucie wstydu, wywołując stan ciągłego napięcia, strachu przed karą - że staliśmy się przeczuleni na tym tle.

Jak radarem wyłapujemy usterki. Eksponujemy cudze potknięcia. Wyśmiewamy. Nie wypada! To wstyd! Jak tak można! Kompromitacja! Ma stopień doktora i się tak pomylił - kto mu dał doktorat!?

Co nam to daje? Czujemy się z tym lepiej?


Dajmy sobie wzajemnie więcej wyrozumiałości, więcej zrozumienia...

Tomasz Tokarz

Komentarze

Popularne posty