Handel ocenami
Szkoła to rodzaj giedły, gdzie odbywa się "handel ocenami". Codziennością są transakcje oparte na stopniach. Stanowią podstawową walutę wymienialną na inne dobra.
Monopol na używanie stopni mają naczyciele. Jeśli uczeń chce je zdobyć musi spełnić określone warunki tzw. umowy (de facto została mu narzucona). Poza umową jest oczywiście jeszcze szara strefa czyli tzw. ukryty program (specyficzny sposób organizacji przestrzeni, wskazujący miejsce w układzie, na który składają się rytuały, wzory, schematy reagowania). Dzięki temu można zdobyć oceny za inną walutę niż efekty pracy.
De facto w relacji nauczyciel-uczeń dobrymi ocenami płaci się zazwyczaj za gotowość do wykonywania poleceń (zwana w warunkach szkolnych zaangażowaniem), a często po prostu za nieprzeszkadzanie.
Następnie uczeń wymienia oceny u rodziców - na to, czego potrzebuje: z jednej strony na święty spokój (nikt się nie czepia), na różnego rodzaju głaski (zauważenie, docenienie, akceptacja) z drugiej - w niektórych sytuacjach - na pewne wartości materialne (kieszonkowe, lody, konsole, iphony itd.).
Uczniowie zazwyczaj pełnią zatem jedynie funkcję przekazników waluty. To rodzic jest faktycznym odbiorcą ocen - realnym partnerem transakcji. Przelicza ich wartość. Z jednej strony, im więcej dobrych ocen nauczyciel przekaże uczniowi to satysfakcja rodzica większa. Z drugiej - jak wyda ich jednak za dużo, to pojawi się niepokój, czy nie za łatwo można nabyć tę walutę i traci wtedy na wartości. Rodzic może poszukać innego sprzedawcy.
Oceny też są ważnym wskaźnikiem w relacji nauczyciel - dyrektor. Działa tu podobny mechanizm jaka w przypadku rodziców, choć dodatkowo pojawia się kwestia faktycznego finansowego rozliczania za sprzedane oceny. Dyrektor może wpływać na transakcje.
No i jeszcze oceny w relacji dyrektor - rodzice. Generalnie sprawdza się tu zasada: warto sprzedać dużo dobrych ocen, ale nie za tanio - bo firma traci w oczach klientów, waluta się dewaluuje. Liczbą wystawionych dobrych ocen można się pochwalić - ale rodzic też musi widzieć, że nie są rozdawane za darmo...
Warto na koniec wspomnieć o znaczeniu ocen w odniesieniu do relacji rodzic - świat zewnętrzny. Ale to, co można uzyskać od innych w zamian za komunikat wrzucony na fejsie o dobrych ocenach dziecka (np. świadectwo z paskiem) to już zostawiam do swobodnej interpretacji.
Monopol na używanie stopni mają naczyciele. Jeśli uczeń chce je zdobyć musi spełnić określone warunki tzw. umowy (de facto została mu narzucona). Poza umową jest oczywiście jeszcze szara strefa czyli tzw. ukryty program (specyficzny sposób organizacji przestrzeni, wskazujący miejsce w układzie, na który składają się rytuały, wzory, schematy reagowania). Dzięki temu można zdobyć oceny za inną walutę niż efekty pracy.
De facto w relacji nauczyciel-uczeń dobrymi ocenami płaci się zazwyczaj za gotowość do wykonywania poleceń (zwana w warunkach szkolnych zaangażowaniem), a często po prostu za nieprzeszkadzanie.
Następnie uczeń wymienia oceny u rodziców - na to, czego potrzebuje: z jednej strony na święty spokój (nikt się nie czepia), na różnego rodzaju głaski (zauważenie, docenienie, akceptacja) z drugiej - w niektórych sytuacjach - na pewne wartości materialne (kieszonkowe, lody, konsole, iphony itd.).
Uczniowie zazwyczaj pełnią zatem jedynie funkcję przekazników waluty. To rodzic jest faktycznym odbiorcą ocen - realnym partnerem transakcji. Przelicza ich wartość. Z jednej strony, im więcej dobrych ocen nauczyciel przekaże uczniowi to satysfakcja rodzica większa. Z drugiej - jak wyda ich jednak za dużo, to pojawi się niepokój, czy nie za łatwo można nabyć tę walutę i traci wtedy na wartości. Rodzic może poszukać innego sprzedawcy.
Oceny też są ważnym wskaźnikiem w relacji nauczyciel - dyrektor. Działa tu podobny mechanizm jaka w przypadku rodziców, choć dodatkowo pojawia się kwestia faktycznego finansowego rozliczania za sprzedane oceny. Dyrektor może wpływać na transakcje.
No i jeszcze oceny w relacji dyrektor - rodzice. Generalnie sprawdza się tu zasada: warto sprzedać dużo dobrych ocen, ale nie za tanio - bo firma traci w oczach klientów, waluta się dewaluuje. Liczbą wystawionych dobrych ocen można się pochwalić - ale rodzic też musi widzieć, że nie są rozdawane za darmo...
Warto na koniec wspomnieć o znaczeniu ocen w odniesieniu do relacji rodzic - świat zewnętrzny. Ale to, co można uzyskać od innych w zamian za komunikat wrzucony na fejsie o dobrych ocenach dziecka (np. świadectwo z paskiem) to już zostawiam do swobodnej interpretacji.
Tomasz Tokarz
Komentarze
Prześlij komentarz