Tęsknota za autorytaryzmem



Nasze dyskusje wokół oświatowej zmiany powinny uwzględniać fakt, że wielu obywateli (rodziców) jest przywiązanych do pewnej specyficznej kultury edukacji, którą możemy określić mianem "pruskiej": autorytarnej, dyrektywnej, opartej na  jednokierunkowym przekazie, hierarchii i porządku (czytaj: posłuszeństwie). 
Całkiem spora część naszych rodaków kieruje się następującymi przekonaniami: 
- człowiek jest z natury zły, a przynajmniej niedoskonały, słaby, ułomny, skłonny do robienia głupich rzeczy - wymaga zatem wieloletniego urobienia, którego celem jest wyeliminowanie z niego niewłaściwych skłonności;
- takie urobienie powinno odbywać się za pomocą silnej ręki, człowiek może stać się lepszy jedynie wtedy, gdy zostanie do tego przymuszony;
- świat jest okrutny - dziecko trzeba przygotować do takiego świata;
- nauka to przykry obowiązek, to proces pełen krwi, potu i łez, trzeba się poświęcać, im więcej człowiek nacierpi się w szkole, tym łatwiej będzie mu znieść trudy codziennego życia;
- w szkole musi być ciężko, bo to wysiłek i cierpienie czynią człowieka szlachetnym ("nie ma lekko"),
- edukacja oparta na zabawie i przygodzie to fanaberia ("mają pracować a nie bawić się klockami"),
- szkoła ma przede wszystkim nauczyć dziecko dyscypliny, która przyda się w dorosłym życiu ("szef będzie wymagał w pracy posłuchu"), 
- drogą do ukształtowania dyscypliny jest skrupulatne wykonywanie poleceń (nawet jeśli uczeń ich nie rozumie), to bardzo przyda się w dorosłym życiu ("całe życie trzeba wykonywać polecenia"),
- zadania domowe są konieczne (nawet jeśli dziecko nie pojmuje ich sensu) - bo wyrabiają zdyscyplinowanie, które przyda mu się w dorosłym życiu ("bez tego skończą na ulicy");
- nauczycielowi trzeba okazywać tzw. szacunek (czyli mieszankę strachu i uznania), niezależnie od postawy samego nauczyciela, to rozwija poczucie zależności, które przyda mu się w dorosłym życiu;
- sam nauczyciel ma być surowy i wymagający, dzięki temu dziecko będzie miało lepsze oceny, którymi będzie można się pochwalić na fb;
- szkoła w PRL była jaka była ale przynajmniej pokazywała uczniowi miejsce w szeregu, tam był "porządek" ("ja chodziłem/am do szkoły w PRL, oj tam to nauczyciel miał posłuch, była dyscyplina, kary, zero cackania się i jakoś wyrosłem/am na ludzi, a dzisiejsza młodzież to..."). Dla osób w ten sposób postrzegających świat wszelkie działania zorientowane na wzmocnienie dyscypliny i dociskanie ucznia postrzegane są jako rozwiązania słuszne i sensowne, odpowiadającym na ich oczekiwania ("wreszcie ktoś zrobi porządek z roszczeniowymi małolatami"). A opowieści o nowej szkole wydają im się mrzonkami fantastów, nieznających życia, wytworami wegańskich chustofilów. Warto o tym pamiętać, by nie ulec ograniczającemu przekonaniu, że społeczeństwo z niechęcią przyjmie autorytarne rozwiązania - tylko dlatego, że w nas budzą one opór (błąd projekcji) oraz podobny sprzeciw wywołują w środowisku, w jakim się obracamy (błąd ograniczonej reprezentacji).
Tomasz Tokarz

Komentarze

Popularne posty