Testomania


Wrzucę kij w mrowisko, ale według mnie z faktu, że polscy uczniowie rozwiązują testy lepiej niż średnia OECD wynika jedynie to, że polscy uczniowie lepiej rozwiązują testy niż średnia OECD. Nie wynika z tego wniosek, że osiągnęli wyższy poziom rozwoju intelektualnego, moralnego i emocjonalnego, że lepiej rozumieją siebie i świat, że są bardziej spójni, łatwiej im wyznaczać cele życiowe i je realizować, budować satysfakcjonujące relacje. I że wiedzą więcej a posiadane informacje potrafią przekuć na twórcze działania.

Polska szkoła wyspecjalizowała się w przygotowywaniu do testów. Ze względu na to, że najważniejszy egzamin szkolny (matura) jest właśnie wielkim testem - cały proces edukacyjny w gimnazjum i liceum podporządkowany jest wdrożeniu do rozwiązywania zadań. Wspomagane jest to na korepetycjach (większość uczniów szkół ponadpodstawowych z nich korzysta).

Uznaję, że to nie są proste, odtwórcze zadania, że twórcy dbają o ich problemowość itd. - niemniej test jest z założenia ramowany (a więc jednak schematyczny) i ma określoną pulę poprawnych odpowiedzi. W gruncie rzeczy chodzi o wpasowanie w pewną matrycę. Podążanie za określonym modelem myślenia - twórcy testu. Rozwiązywania zadań można się po prostu nauczyć - podobnie jak można nauczyć się rozwiązywania testów IQ - by szybciej zgadywać, jakim kluczem kierowali się ich konstruktorzy.

Oczywiście nie znaczy to, że wyniki nie mają znaczenia. Są jakimś obiektywnym złapaniem stanu kształcenia. Ale nie przewartościowujmy ich.

Kiedy myślę o tych wszystkich testach, sprawdzianach, egzaminach zastanawiam się, na ile rzeczywiście produkowane są z myślą o rozwoju ucznia, a na ile stanowią po prostu formę tresury, dyscyplinowania i zapewniania sobie spokoju przez skanalizowanie aktywności dzieci na wkuwanie.

Tomasz Tokarz

Komentarze

Popularne posty