Nie chcę być zmieniany



Poruszyło mnie hasło, które znalazłem w sieci, wyrażające oczekiwanie osób autystycznych wobec świata - adresowane do papieża: "Nie chcę być zmieniany. Chcę nie wstydzić się siebie". 

"Chciałabym powiedzieć papieżowi, że marzę, żeby przestała ludziom przeszkadzać szklana kula, w której mieszkam i funkcjonuje w społeczeństwie – mówi Agnieszka. - Nie chcę, żeby mnie zmieniano i pouczano, bo nie zmienią się ścieżki i połączenia synaptyczne w moim mózgu. Chcę ciszy, skupienia i zrozumienia. Chcę żebyśmy słuchali drugiego człowieka/autystę".

Myślę, że to idea warta szerszej kampanii - w odniesieniu do każdego dziecka. Ulegamy zbyt często przekonaniu o konieczności przekształcania tych, którzy nie pasują do ogólnego wzorca. Stosujemy rozmaite formy przymusu i manipulacji wywołując poczucie wstydu u tych, którzy zmienić się nie potrafią i frustrację u tych, którzy zmienić się nie chcą.

Stąd traktowanie szkoły jako przestrzeni transformującej - czyli obrabiającej w oparciu o gotową matrycę. Dopasowującej do standardu. Uniformizującej.

Goffman określał instytucję totalną mianem domu przymusu, mającego zmieniać ludzi. Czy rzeczywiście takie ma być główne zadanie szkoły?

Moglibyśmy przecież w szkołach wspierać najpiękniejsze cechy młodości: ciekawość, elastyczność, oryginalność, spontaniczność, skłonność do poszukiwania własnych form... Ale tego nie robimy. Cały współczesny system (oparty na zuniformizowanych testach, narzuconej dyscyplinie i hierarchii) tłumi to, co w uczniach najwartościowsze.

Jak wyglądałby świat, gdyby zamiast obrabiać dzieci na taśmie - pozwolilibyśmy wzrastać im w atmosferze autentyczności i odpowiedzialności za siebie...

Tomasz Tokarz

Komentarze

  1. Bardzo piękna myśl i potrzebna analiza. Ważne, że pojawiło się stwierdzenie o odpowiedzialności. Dodała bym dodatkowo, że nie tylko za samego siebie, ale także swoje relacje z otoczeniem, co nie dla wszystkich jest takie oczywiste.
    Co do masowej edukacji mam jednak obawy, że jest w niej zbyt dużo pogoni za podstawą programową i ogarniania przestrzeni żeby przetrwać, bo w przeludnionych klasach to bywa trudne by mieć autentyczny kontakt z każdym uczniem i z tego, co w życiu widziałam zawsze ktoś zostaje na uboczu ( lub wręcz z tyłu ) , bo albo jest zdolny to ma sobie poradzić, albo sobie nie radzi, ale męczy się w ciszy, a uwagę skupiają w tym czasie ci, co głośniej i mocniej się jej domagają... A potrzeba globalnej zmiany myślenia o edukacji choć coraz częściej się o niej mówi, pozostaje wciąż niezaspokojona...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty