Potrzeba wysłuchania



Kilka tygodni temu miałem szkolenie dla rady pedagogicznej. Przypominało małą bitwę. Mocno okopani uczestnicy, stawiający silny opór pod sztandarem: "my nie nie chcemy tu być". W oczach jawny komunikat: "jest gorąco, jesteśmy w szkole od 8.00, dyrektor nam kazał to jesteśmy, ale nie licz, że będziemy współpracować".
Dobra, myślę, nie odpuszczę. Jestem konsekwentny. Odbijam klasyczne początkowe: "czy możemy nieco skrócić szkolenie?". Robimy dwie gry. Neutralizuję standardowe reakcje: "to bez sensu", "nie mamy czasu się bawić", "czemu to służy?".
Zadanie uczestnikom nie wychodzi. Zaczyna się ferment. Widzę, że coś ruszyło. Sypią się uwagi, refleksje, komentarze. Długie analizy, co poszło nie tak. Zaczynają widzieć wyraźnie, jak gra mocno odnosi się do realnych sytuacji szkolnych.
Potem kilka symulacji. I demonstracja. I znowu wysyp interpretacji. "To tak można?", "To nie zadziała!", "Tu wyszło, ale klasa to inna sytuacja!". Zaczynamy pracę w parach ale widzę, że jednak chcą czegoś innego. Pojawiają się pytania...
Drugą część szkolenia po prostu przegadaliśmy. Długie rozmowy o doświadczeniach ze szkolnego życia, przeciągające się i powodujące, że nie udaje mi się zrealizować całego materiału. Jedna z uczestniczek mówi: czuję się jak na sesji AA.
Zbieram informację zwrotną. Wśród opinii dominuje... "jestem bardzo zadowolony/zadowolona ze szkolenia", nieco mniej: "jestem raczej zadowolony/zadowolona". Brak wyraźnych uwag krytycznych (kilka opinii sugerujących niedostatek narzędzi do natychmiastowego zastosowania). Hmm, dziwne myślę: coś mi nie gra. Przecież nie zrobiłem wszystkiego...
Wczoraj telefon od kadry zarządzającej - czy może jeszcze bym kiedyś przyjechał, bo część osób chce kontynuacji.
Może po prostu najbardziej brakuje nam wygadania, przegadania z innymi, możliwości wyrzucenia z siebie tego, co siedzi na wątrobie. Może czekamy po prostu na wysłuchanie?

Tomasz Tokarz

Komentarze

Popularne posty