Udział w przygodzie



– „Szukam kogoś, kto by zechciał wziąć udział w przygodzie, to znaczy w wyprawie, którą właśnie przygotowuję; bardzo trudno kogoś takiego znaleźć.” (Gandalf).
– „My tu jesteśmy naród prosty i spokojny, nie potrzeba nam przygód. Przygody! To znaczy: nieprzyjemności, zburzony spokój, brak wygód. Przez takie rzeczy można się spóźnić na obiad.” (Bilbo).

Wszystkie wielkie opowieści zaczynają się tak samo. Z jednej strony jest nudny ale uporządkowany świat, znany i oswojony, osadzony na sprawdzonych rytuałach, modelach reagowania, ugruntowanych schematach i przekonaniach. Nie ma w sobie nic ekscytującego ale można w nim przeżyć. Wiadomo, jakimi chodzić ścieżkami, jakich zachowań unikać, co trzeba w sobie stłumić, z czego zrezygnować, by się w nim odnaleźć.

Z drugiej - jest pokusa misji, zew przygody, przeszywająca tęsknota za czymś większym i ważniejszym, co nada życiu sens, pozwoli się sprawdzić i spełnić, wejść na zupełnie inny poziom świadomości, lepiej zrozumieć siebie.

Bohater musi dokonać wyboru - czy zostać w strefie komfortu czy podjąć wyzwanie. Połknąć pigułkę, wziąć brzemię pierścienia, chwycić miecz świetlny, przyjąć różdżkę, włożyć czarną maskę czy kostium. Wejść w nowy związek, rozpocząć nową pracę, przeprowadzić się, założyć własną firmę. By zmierzyć się sam ze sobą. Ze swoimi słabościami.

W pierwszym momencie zawsze pojawia się opór. U jego podłoża lęk przed zmianą, strach przed nieznanym, przed utratą stabilności.

"Nie bądź durniem, Bilbo, - rzekł sam do siebie. - Kto słyszał, żeby hobbit w twoim wieku myślał o smokach i w ogóle o tych tam zagranicznych głupstwach!"

Po dokonanej decyzji nic już nie będzie takie samo. Bohater wejdzie w nowy chaotyczny świat... To podróż bez gwarancji sukcesu, bez certyfikatu bezpieczeństwa, bez klauzuli o minimalnych stratach.

Czy możesz obiecać, że wrócę?” (Bilbo)
Nie. A nawet jeśli wrócisz, nie będziesz taki sam.” (Gandalf)

Nie wiemy, czy ci, którzy podjęli wyzwanie byli szczęśliwsi od tych (o ileż liczniejszych), którzy pozostali w swych wygodnych kapsułach... O tych drugich bowiem nie powstały pieśni.

Do końca życia Bilbo nie mógł sobie przypomnieć, jakim sposobem znalazł się wtedy na dworze, bez kapelusza, bez laski, bez pieniędzy, bez żadnej z rzeczy, które zazwyczaj brał ze sobą, wychodząc z domu; drugiego śniadania nie dokończył, statków po nim nie pozmywał, wcisnął klucze do ręki Gandalfowi i puścił się ścieżką w dół pędem, ile sił w kosmatych nogach..."

Poszukiwanie nowych sposobów pracy z uczniami może być równie fascynująca przygodą, jak wyprawa w Góry Mgliste. Porzucamy tu nasze przyzwyczajenia i wygodne strategie,  odrzucamy rytuały i schematy. Otwieramy się na zupełnie nowe rozwiązania.

Taka przygoda wymaga zostawienia w tyle wygodne choć nudne modele nauczania. 
Nie ma gwarancji sukcesu, nie ma certyfikatu bezpieczeństwa, ani klauzuli o minimalnych stratach. Ale pozwala na głęboki oddech. I prawdziwe zmierzenia z samym/samą sobą. Zaryzykujecie?

Tomasz Tokarz

Komentarze

Popularne posty