I co teraz?



Na wielu spotkaniach dostaję to samo pytanie: no tak, stara szkoła odchodzi do lamusa - ale co teraz? Na czym się mamy wzorować? Problem polega na tym, że tu nie ma prostej odpowiedzi. Jesteśmy świadkami największej w dziejach rewolucji technologicznej i obyczajowej. Upadają stare narracje i sposoby interpretowania świata. Rzeczywistość zmienia się błyskawicznie - geometrycznie. Znikają fundamenty, określające sposoby myślenia naszych przodków.

W poczuciu chaosu próbujemy sięgać do dawnych modeli, sprzed stu lat, do Montessori, Freineta, Neilla, Korczaka - w nadziei, że znajdziemy w nich rozwiązania naszych dylematów. Obserwuję prawdziwy renesans konceptów z epoki nowego wychowania.

Czy jednak podążanie po cudzych śladach, wytyczonych w innej czasoprzestrzeni, w odmiennych kontekstach ma sens? Prosty przykład: każdy z nas ma dziś w kieszeni małe narzędzia, które w ciągu kilku sekund dają nam dostęp do nieskończonej liczby informacji. Czy któryś z wielkich mistrzów/mistrzyń przewidział taką sytuację? Czy testował swoje rozwiązania w takich okolicznościach?

Oczywiście kanoniczne księgi bywają inspirujące. Można się z nich wiele nauczyć. Niemniej zbyt literalne realizowanie zawartych w nich treści, zbyt kurczowe wpatrywanie się w proponowane tam rozwiązania - może doprowadzić do sytuacji, że przegapimy wykluwanie się nowego paradygmatu edukacji. Może obecnie kompletnie niewyobrażalnego.
Trudność polega na tym, że wszystko dziś trzeba tworzyć na nowo - bez gotowych modeli i schematów. To przerażające i fascynujące zarazem. To co, według mnie, możemy zrobić najlepszego to wyrwać szkołę z okowów biurokratów. I pozwolić działać wizjonerom. Dać im przestrzeń do eksperymentowania, testowania nowych pomysłów, wdrażania czasem pozornie irracjonalnych idei.

I jeszcze - posłuchać dzieci. Niech mówią - one jeszcze nie są skażone matrycami, które nam powkładano do głowy.

Tomasz Tokarz

Komentarze

Popularne posty