Szkolna droga


Myśląc o szkole nasuwa mi się metafora drogi. Dobrze jeśli rzeczywiście służy jej użytkownikom, jeśli prowadzi do miejsc, do których chcą dotrzeć, pomaga osiągać cele, jakie sobie założyli. Jeśli pozwala na szybkie i wygodne podróżowanie.

Mam jednak wrażenie, że w Polsce od wielu lat trwa remontowanie starej drogi, zbudowanej jeszcze w XIX w. Kiedyś była nowoczesna i funkcjonalna. Doskonalne nadawała się dla wozów drabiniastych. 

Jednak dziś warunki się zmieniły. Dziś jest niekomfortowa i niepraktyczna. Prowadzi do miejsc, które straciły już znaczenie. Dla współczesnych pojazdów trasa jest udręką. Trzeba ludzi zmuszać, by nią jeździli. I wciąż kontrolować. Kosztuje to mnóstwo pieniędzy i energii. 

Reformatorzy drogowi wciąż wprowadzają jakieś zmiany. Najpopularniejszym rozwiązaniem jest dzielenie trasy na nowe odcinki. Zmieniają też co jakiś czas zasady poruszania. Stawiają nowe znaki. Przemalowywane są krawężniki i łatane dziury. Sadzone są kolorowe drzewa na poboczu, by ładniej wyglądało. Na niektórych pasach montowane są radary w nowej technologii (nadajnik wifi i nowoczesny wyświetlacz), co ma stanowić dowód na innowacyjność.

Urzędnicy wyznaczeni do kontroli drogi są przeciążeni - muszą wypełniać wciąż nowe papiery, rejestrujące szybkość i efektywność poruszania się po drodze. Ponieważ ogromnie dużo środków idzie na wytyczanie nowych odcinków i wymyślanie kryteriów pomiaru brakuje pieniędzy na odpowiednie wynagradzanie samych mierniczych. Ci są zmęczeni narzekaniami kierowców, którzy swój gniew kierują w stronę osób, z którymi mają bezpośredni kontakt.

Nic dziwnego, że wśród nadzorców ruchu pojawiają się opinie typu: "trzeba zwiększyć dyscyplinę, by kierowcy mniej narzekali na drogę i bardziej szanowali strażników". Ci mniej autorytarnie nastawieni odpowiadają: "a może zamiast kar za zbaczanie, dawać nagrody za cierpliwe jeżdżenie!", "może wprowadzić jakieś elementy gier, by zachęcić kierowców do bardziej posłusznego poruszania się".

Niektórzy radzą, by do nowoczesnych pojazdów przymocować koła od starych wozów - skoro tamte 150 lat temu sobie lepiej radziły. 

Kiedy pojawiają się głosy, że może lepiej zbudować inną drogę, albo pozwolić ludziom, by jeździli innymi trasami, podnosi się krzyk! "moi dziadowie ją jeździli, więc my musimy też nią jeździć!", "nie ma innej drogi, jakby była to by ktoś zbudował!", "tak, niech zaczną jeździć innymi trasami - będziemy mieć pokolenie drogowych analfabetów i skończą pod mostem!" 
I tak jedziemy, a frustracja narasta.



Tomasz Tokarz


Komentarze

Popularne posty