Kiedyś panie to było



Szkoła lat 80. i 90. Wtedy to był rygor i dyscyplina. Nie to co kiedyś. Do głowy by moim kolegom nie przyszło, by źle się odnosić do nauczycieli. Traktowano o nich z szacunkiem. Hmmm, wróć...

5 klasa. Historia. Pani z trudem próbuje utrzymać jakiś porządek. Próbuje kogoś wziąc do odpowiedzi. Leci w jej kierunku kilka samolotów z papieru. Potem kulki. Wychodzi z klasy.

6 klasa. Język rosyjski. Kolega Waldek poproszony o podejście do tablicy odszczekuje "spadaj, nigdzie nie idę". Huragan śmiechu. Pani próbuje zaprosić kolejnego. Ten odpowiada: ja też nie idę. Mamy ubaw.

7 klasa. Zajęcia, hmm, nie pamiętam. Pani za zastępstwie. Przychodzi dla beki uczeń ze starszej klasy. Adam. Siada koło mnie. Zaczyna ją przedrzeźniać. Ta każe mu wstać. Ten wstaje i się smieje. Nagle otwierają się drzwi, spóźnialski wchodzi do klasy. Adam wykorzystuje okazję i wyskakuje przez okno. Pani odwraca się i krzyczy do mnie: kto ci pozwolił usiąść?!

2 klasa liceum. Niemiecki. Kilka osób słucha, reszta robi co chce. Jesteśmy dobrą klasą. Nie upokarzamy nauczyciela. Po prostu go olewamy. Ale równoległa pożycza od niego pieniądze w zamian za spokój i rzuca w niego długopisem.

3 klasa. Kartkówka z religii. Kolega nagle rzuca się na podłogę udając atak epilepsji (albo silny atak brzucha, już nie pamiętam]. Tarza się po podłodze i jęczy. Wszyscy mają ubaw, oprócz pani, która nie wie co się dzieje.

Pamiętam wyrywki. Takich sytuacji było dużo więcej. Nie byliśmy patologią. Potrafiliśmy się porozumieć z nauczycielami, którzy stawiali granice i budowali relacje. W końcu wyrośliśmy na ludzi.

Ale wyczuwaliśmy nauczycieli, którzy sobie nie radzili. I bywaliśmy wtedy okropni.


Nie różniliśmy się zasadniczo w postawach i zachowaniach od dzisiejszych nastolatków. Nie idealizujmy przeszłości.

Tomasz Tokarz

Komentarze

Popularne posty