Szkoła laboratorum



W jednym z postów zarzucono mi, że mam fałszywe wyobrażenia i wydaje mi się, że w polskich szkołach nauczyciele pracują metodami sprzed 50 lat. Poszedłbym dalej. Uważam, że w części szkół pracuje się metodami sprzed 200 lat. W tych bardziej nowatorskich pracuje się metodami sprzed 100 lat. Montessori jaką metoda ma przecież prawie tyle. Tak samo jak metoda Freineta, czy Steinera (szkoły waldorfskie). I oczywiście metoda harcerska (skauting).

Oj, gdyby uczono metodami sprzed 50 lat na przykład w duchu Ilicha czy Holta, czy Sudbury, byłoby to naprawdę coś.

Myślę, że ja po prostu mam zbyt radykalne poglądy. Dla mnie współczesna szkoła powinna być po prostu połączeniem laboratorium, pracowni artystycznej i studium projektowego, z elementami teatru.

Miejscem, związanym z otoczającym je środowiskiem, gdzie ludzie duzi i mali spotykaliby się, by wspólnie, we wzajemnym szacunku i zaufaniu, konstruować i realizować ważne projekty społecznej, rozwiązywać lokalne problemy, i wspierać się w rozwoju osobowym, uczyć się krytycznego myślenia, komunikacji i pracy grupowej. W terenie i w budynku, w ruchu i bezruchu , w refleksji i w realnym działaniu, otoczeniu książek i przy mądrym wykorzystaniu nowych technologii.


Taka wspólnota oparta na autonomii, gdzie ludzie więcej czasu poświęcają na wzajemne słuchanie niż na przygotowania do egzaminu.

Tomasz Tokarz

Komentarze

Popularne posty