Trening czyni mistrza



Kiedy czytam w różnych wypowiedziach tezy o tym że edukacja wymaga wysiłku wyzwań przezwyciężania własnych słabości.... to generalnie się z tym zgadzam. Warto się ćwiczyć doskonalić rozwijać. To w istocie jest istotą edukacji.

Chodzi jedynie o to żeby to nie był wysiłek dla samego wysiłku. Który męczy, ale generalnie nic nie daje. Na siłowni też można ćwiczyć bardzo nieumiejętnie, i zwyczajnie marnować czas.

Teza taka pojawiła się także w wątku dotyczącym lektur. Że nie ma co uczniów izolować od trudu. Wydaje mi się jednak, że trud jest jedynie wtedy wartościowy, kiedy łączy się w głowie ucznia z autonomią, mistrzostwem i celem. Kiedy pozwala nam zaspokajać nasze potrzeby. Lepiej się wyrażać i odnaleźć miejsce w świecie. Kiedy po prostu służy naszemu rozwojowi.

Można sobie zadać pytanie czy wysiłek jest wartością sama w sobie. Sporo ludzi męczy się w pracy uznając że tak po prostu musi być. A a zatem szkoła też powinna być przestrzenią generującą pot krew i łzy. Czy to trochę nie jest związane z naszą polską kulturą cierpienia? No ja wiem że w bólu rodzi się nowe życie, ale są bóle porodowe i bóle torturowe. Warto umieć je rozróżnić.

Wysiłku wymaga wchodzenie pod górę oraz przesypywanie piasku z jednego worka do drugiego. Można stawiać wyzwania które mają sens no i takie które służą tylko zajęciu czasu, zagospodarowaniu wolności. Reakcje dzieci na nasze działania który pokazują czy ten wysiłek jest dla nich wzbogacający. Jeśli nie... Czy zatem mamy ich męczyć dla samego męczenia?

Mamy zmuszać dzieci do czytania mega ciężkich nudnych książek bo są mega nudne i ciężkie? przecież reakcją będzie to co jest czyli czytanie brykow i oglądanie filmów na YouTubie streszczających lektury.

A może po prostu lubimy pewne książki i chcemy na siłę uczniom je wcisnąć. Zachęcanie jest oczywiście pożądane o ile nie idzie w parze z wykorzystywaniem swojej władzy i tresurą.

Zadania domowe, testy, obrabianie wciąż kolejnymi zadaniami uzasadniane są przekonaniami zlecających takie aktywności. Często spotykam się z argumentacją typu: "Tylko trening czyni mistrza" itd. Podstawy problem polega na tym, że spora część uczniów nie chce być mistrzami w tym obszarze, który wymyślił sobie nauczyciel. Chcą po prostu przetrwać. Czy oni coś z takiego treningu wyniosą? Na który się z własnej woli nie zapisali, w obszarze, który może ich po prostu nudzić?
Dla nich to będą po prostu monotonne czynności, które robią pod przymusem, bez poczucia sensu...

Tomasz Tokarz

Komentarze

Popularne posty