Szkolne rytuały



Pod jednym z moich tekstów pojawił się komentarz sugerujący, że nie warto skupiać się na krytyce rzeczy drugorzędnych: takich jak dzwonek, oceny czy zadania domowe. Że najważniejsze w szkole jest coś innego. Oczywiście zgadzam się - istotą edukacji są relacje, sedno stanowi podejście nauczyciela do ucznia. Napisałem o tym dziesiątki tekstów.
Niemniej szkoła to określona przestrzeń, która nadaje kształt tym relacjom. Uczniowie i nauczyciele funkcjonują w świecie rytuałów, które określają ich wzajemne podejście. Działają w pewnych ramach, które mogą ich krępować.

Dzwonek szkolny to pozornie tylko sygnał dźwiękowy. W rzeczywistości to stymulator, który wpływa na sposób uczenia się. Działa jak dzwonek w eksperymentach Pawłowa.

Sygnalizuje, kiedy uczeń ma zacząć lub przestać pracować, kiedy ma zacząć lub przestać koncentrować się, działać czy wręcz myśleć. Tak jakby sam on o tym nie wiedział. Zamyka proces rozwoju w sztucznych interwałach. Sprowadza uczenie się do działania realizowanego na polecenie.

Przez to upodabnia szkołę do fabryki (zresztą z fabryki go przeniesiono - tam dzwonek sygnalizował początek i koniec zmiany przy taśmie). Przekształca proces nauczania w obsługę pasa transmisyjnego. 45 minut biologii. Dzyń. 45 historii. Dzyń. 45 minut religii. Uczeń staje się w takim modelu czymś w rodzaju sterowanego dźwiękiem robota, pozbawionego możliwości autonomicznego wyboru czasu i treści kształcenia.

Podobnie działają oceny, klasówki, narzucone programy. Kilka słów o tych pierwszych. Stopnie oparte na schemacie warunkowym (jeśli zrobisz, to czego wymagam - dostaniesz nagrodę albo unikniesz kary) sprowadzają uczenie się (czyli fascynującą podróż po świecie informacji i umiejętności) do nudnej pracy - za wykonanie której trzeba otrzymać wynagrodzenie.

Jeśli od małego przyzwyczaimy dzieci, że wszystko, co zrobią musi być ocenione przez kogoś z zewnątrz (według zuniformizowanej skali lub subiektywnej opinii kontrolera) to ciężko im będzie się z tego uwolnić.

Jeśli wmówimy im, że bez arbitralnego stopnia ich aktywność nie ma znaczenia - to będą później prosić o oceny każdej swej aktywności ("powiedz mi, ile jestem wart"). Uzależnimy je od zewnętrznej weryfikacji. Może im być później trudno samodzielnie oszacować swój potencjał, a w efekcie - zbudować poczucie własnej wartości.

Co więcej oceny przekształcają szkołę w instytucję władzy. Stają się dla nauczyciela narzędziem wymuszania dyscypliny, regulatorem posłuchu. Tym samym utrudniają budowanie autentycznych relacji, pozbawionych lęku, strachu przed karą.

Jeśli kontakt nauczyciela z uczniami jest nagle przerywany dzwonkiem, jeśli musi wstawiać im za każdą aktywność noty, jeśli jego praca ograniczana jest wymogami planów wynikowych (czy inaczej: sam się nimi ogranicza kopiując gotowe schematy, zamiast przygotować własne wzory) - to działania te kanalizują szkolne interakcje i nadają im formę, która utrudnia realizację tego co najważniejsze - upodmiotowienie ucznia i wsparcie go w tworzeniu autorskiego scenariusza własnego rozwoju.


Tomasz Tokarz

Komentarze

Popularne posty