Nauczanie przedmiotów

 



Zasadniczy problem z niektórymi nauczycielami przedmiotowcami polega na tym, że że nauczają swojego przedmiotu w taki sposób, jakby każdy uczeń miał być potem... nauczycielem właśnie tego przedmiotu.

Tak byli uczeni na studiach - mieli opanować jak najwięcej danych. To w tych warunkach było uzasadnione - bo szkolono ich na specjalistów od określonej dyscypliny. Ale nie można tego sposobu replikować potem w odniesieniu do uczniów, którzy przecież nie są szkoleni na ekspertów od fizyki czy geografii.

Jeśli o tym zapomnimy to będziemy kłaść nacisk na przyswojenie danych, na uczynienie z uczniów chodzących rezerwuarów faktów - z fikcyjnym celem, że muszą je znać, aby potem mogli przekazywać innym. Problem polega na tym, że oni potrzebują historii, chemii czy biologii do innych celów niż późniejsze nauczanie. I nauczanie tych przedmiotów musi być dopasowane do innych celów niż tworzenie małych historyków, chemików czy biologów.

Czasem mam wrażenie, że uczymy uczniów w taki sposób, jakby każdy z nich miał być nauczycielem przedmiotu jaki prowadzimy.

Czyli skupiamy się na tym, żeby po prostu dobrze opanowali zestaw danych z określonej dziedziny.  Żeby mieli dużo informacji z naszego przedmiotu, bo jak ich nie będą mieli... to nie będą mogli ich przekazać innym. Problem polega na tym, że oni wcale nie będą musieć przekazywać tych danych innym.

Zamiast tego warto skoncentrować się na tym, żeby dopasować elementy naszego przedmiotu do tego, co preferują i lubią.

Tak żeby np. na historii mógł się odnaleźć i przyszły fryzjer, i adwokat, i specjalista od marketingu.

Co z tego, czego uczę, może okazać się przydatne różnym ludziom, niezależnie od profesji?

Jakie kompetencje potrzebne w każdej branży mogę rozwijać za pomocą mojego przedmiotu?

Co specyficznego oferuje mój przedmiot, co może wnieść uniwersalną wartość w działania ludzi o różnych potencjałach?

To powinny być podstawowe pytania refleksyjnego nauczyciela

Komentarze

Popularne posty