Problemy dzieci, problemy dorosłych


Czytam, że u dzieci i młodzieży wykrywa się coraz więcej trudności psychicznych. Wzrasta liczba zdiagnozowanych przypadków depresji czy stanów chwiejności emocjonalnej. Vox populi odpowiedzialnością za to obarcza z jednej strony nowe "bezstresowe" metody wychowawcze, z drugiej - nadużywanie przez dzieci narzędzi elektronicznych. Czy rzeczywiście?

Dla mnie to przede wszystkim dowód na skuteczność prewencji - konsekwencja tego, że ktoś się nad młodymi pochyla z troską, stara się wychwycić problemy z jakimi się zmagają i im zaradzić. Po prostu więcej uwagi poświęcamy dzieciom. I więcej widzimy. Im wcześniejsze rozpoznanie, tym większa szansa na poprawę. To co ujawnione jest łatwiejsze do załagodzenia.

W tzw. bezstresowym wychowaniu czy o technologiach pisałem wielokrotnie. Tym razem zatem o czymś innym. Trudności młodych mają różne podłoża. Czasem po prostu są konwekwencją czynników biologicznych. Jeśli chodzi o środowiskowe, to z moich obserwacji wynika, że trudno pominąć kwesitę relacji z dorosłymi. Więcej - postaw samych dorosłych. 

W nas samych jest mnóstwo powypieranych problemów, różnych fobii, traum, blokad - schowanych głęboko, ukrywanych czy zaprzeczanych. Do których się nie przyznajemy, bo nie mamy w sobie takiej otwartości jak dzieci. I ten wszechobecny lęk. Czy rzeczywiście zimny chów, oparty na tłumieniu emocji, okazał się skuteczniejszą metodą wychowawczą? Czy istotnie jesteśmy dzięki temu bardziej świadomi siebie, bardziej szczęśliwi i spełnieni? Dużo bardziej poukładani? Lepiej skomunikowani ze sobą i światem?


Kiedy patrzę na skalę hejtu, na walki plemion, na przemoc w relacjach... mam co do tego poważne wątpliwości.

Tomasz Tokarz

Komentarze

Popularne posty