Troglodyci


Mój barometr emocji uaktywnia się zawsze, kiedy czytam narzekania na młodzież pisane z wyżyn wieży kości słoniowej. Takie jak u Piotra Nowaka w "Hodowaniu troglodytów" (link w komentarzu). Oczywiście argumenty są te same, jakie pojawiały się już 50, 30, 10 lat temu. Dzisiejsza młodzież to troglodyci. Nic nowego - młodzież zawsze była nie taka, jak sobie wymyślali profesorowie. Głównie chodziło o to, że nie zachwyca jej przedstawicieli to, co ... powinno zachwycać, bo zachwycało wąską grupę intelektualistów 100 lat temu.

"Studenci... stali się nie­piśmiennymi troglodytami... Nauka okazuje się dla nich za trudna lub nieinteresująca. Studenci są niedojrzali, dziecinni... Młodzi ludzie przestali stylizować się na intelektualistów, ponieważ nie stoi za tym ani kasa, ani prestiż"

Na moje pokolenie też narzekano. Oj, w jakich czarnych barwach je opisywano. Wykładowcy załamywali ręce. Wg kryteriów w artykule - słusznie. Kiedy miałem 18 lat byłem infantylny. Nie potrafiłem wyrażać precyzyjnie swojego zdania. Prezentacje czytałem z kartki. Nie miałem pojęcia kim jest Heidegger, ani o co chodzi w "Krytyce czystego rozumu" Kanta. Wiele rzeczy na studiach było dla mnie czystą abstrakcją.

Zachwyciła mnie "Zbrodnia i kara", ale "Idioty" już nie byłem w stanie przejść. Podobnie "Biesów". Wolałem grać w gry niż czytać rozprawy o hermeneutyce. Lubiłem GunsnRoses, Metallikę, AC/DC. Nie słuchałem Liszta. Wolałem Batmana od Bergmana. Rozpoznawałem samego siebie w arcytworach filozofii, literatury, sztuk, choć były to inne arcytwory niż zaleca autor tekstu (takie bliższe StarWarsom). Nie wyrosłem na troglodytę. Jakoś sobie radzę. Tylko ten infantylizm mi został. Lubię "Avengersów". I podoba mi się głos Lady Gagi.

Czasem radziłbym akademikom po prostu porozmawiać z młodymi zamiast zasypywać ich tomami z kanonu wymyślonego w innej epoce. I zżymać się, że lektura nie budzi entuzjazmu ("Jak to Gałkiewicza nie zachwyca, jeśli tysiąc razy tłumaczyłem Gałkiewiczowi, że zachwyca").

Może warto poznać, co młodzież czuje, co myśli, jakie ma postrzegania świata. Może sterotypowe wyobrażenie jest inne niż realia. Może się nawet okazać, że to całkiem fajni ludzie, sensownie intepretujący rzeczywistość, mimo że nie czytali tego, co powinni.

Poza tym - porównywanie sytuacji sprzed 30 lat, kiedy studiowało 5 razy mniej osób niż teraz nie ma sensu. Po prostu na studia idą inni ludzie. I dociskanie ich tomiszczami na 500 stron pisanych hermetycznym językiem po prostu nie wyjdzie.

Autor narzeka na młodzież. A może niech się przyjrzy swoim rówieśnikom. Dzisiejszej elicie politycznej. Oni mają być wzorem oświecenia dla młodych?

Oczywiście to nie znaczy, że nie warto młodzieży pokazywać dobrych kierunków. Ale czy potrzeba do tego takiego poczucia wyższości i przekonania, że wyciągamy ją ze stanu intelektualnej pustki. Mają swoje wzorce. I swoich idoli. Nie znaczy, że gorszych. Na pewno bardziej realnych. I bliższych ich doświadczeniom.

Tomasz Tokarz

Komentarze

Popularne posty