Sensowne wyzwania
Część rodziców hołduje przekonaniu, że szkoła to musi być miejsce nużące i trudne (wyciskające z dzieci krew, pot i łzy). Taki NiL (nuda i lęk). Skąd takie wyobrażenia? Czemu to ma służyć?
Żeby było jasne: jestem wielkim zwolennikiem wyzwań. Optymalnie byłoby stawiać je samemu/samej sobie i do tego szkoła powinna przygotowywać.
Jednak w okresie dorastania przydają się też inspiracje zewnętrzne.
Ważne jednak, aby spełniały one kilka warunków (pisałem już o nich w schemacie SMART - sens, mistrzostwo, autonomia, relacje, tajemnica).
Warto zerwać z rozumieniem WYZWANIA jako celu oderwanego od codziennych doświadczeń, nie pozwalającego na spełnienie i doskonalenie w wybranym obszarze, przymusowego, oznaczjaącego jedynie rywalizację z innymi i... totalnie pozbawionego ekscytacji.
Tomasz Tokarz
Komentarze
Prześlij komentarz