Nowy ideał nauczyciela


Ten strajk eksplodował tak mocno dlatego, że przez wiele lat nie podjęto próby poważnej dyskusji o edukacji. Odkładano ją. Udawano, że wszystko można załatwić jakimiś przekształceniami strukturalnymi - zupełnie absurdalnymi zresztą. Nauczyciele nie buntowali się - co brano na dobrą monetę. Napięci jednak rosło. I wybuchło...

Strajk pokazał wyraźnie kilka rzeczy. I będziemy musieli się z nimi uporać. Dlatego potrzebujemy naprawdę poważnej debaty. A jeszcze bardziej - konkretnych działań. I mam nadzieję, że obie strony są tego świadome. 

Napiszę teraz o jednej. Otóż mamy 600 tys. nauczycieli. Nauczycieli dość dobrze przygotowanych. Z tym, że... do warunków pracy z ubiegłego stulecia.  Nie do nauczania w epoce smartfona i Internetu. Epoki preferującej elastyczność, szybką adaptowalność do zmieniających sie warunków, oddolną inicjatywę, myślenie dywergencyjne, pracę w mobilnych zespołach, gotowość do błyskawicznego porzucania dotychczasowych schematów, jeśli okazują się niefunkcjonalne i wytwarzania własnych modeli działania. 

Czyli tego, co szkoła oparta na wzorcach pruskich raczej odrzuca. Tu liczy się centralizacja, sztywność, jednolite normy jakości, schematyczne klucze odpowiedzi, standardowe egzaminy (takie same dla każdego), biurokracja, gotowe materiały dostarczane przez wydawnictwa.

Problem w tym, że formalne kompetencje nauczycieli (przekazane im w okresie studiów i rozwijane na szkoleniach) mogą okazać się mało potrzebne. I pojawia się pytanie, czy z perspektywy interesu społecznego warto w nie inwestować jeszcze bardziej? Wpompować w nie miliardy? A może nakłady powinny pójść w inną stronę? 

Bo czy z punktu widzenia innowacyjnej gospodarki, ale także dobra wspólnoty czy zwykłego humanitatyzmu, rzeczywiście potrzebujemy nauczycieli bardziej efektywnie wykonujących dotychczasowe obowiązki? Skuteczniej przekazujących dane z podręczników, skuteczniej testujących, skuteczniej egzaminujących, skuteczniej kontrolujących i skuteczniej motywujących za pomocą kija i marchewki? 

Jest dziś mocne zapotrzebowanie na zupełnie inny ideał nauczyciela - otwartego, empatycznego i kompetentnego przewodnika, odrzucającego kontrolę na rzecz towarzyszenia, bazującego przede wszystkim na osobistych relacjach, dobrej komunikacji a jednocześnie doskonale obeznanego z aktualną wiedzą naukową (choćby z obszaru neurobiologii) i nowymi technologiami. 

Oczywiście mamy sporo nauczycieli, którzy w tych nowych ramach czują się jak ryby w rodzie. Już zresztą robią rewelacyjne rzeczy. 

Ale czy uda się wszystkim? Czy będzie to większość? A jeśli nie - to co zrobić z rzeszami, które będą miały z tym trudność? Jak pomóc im odnaleźć się w nowych realiach? Jak wspierać w zmianie? 

Bo zadekretować można wszystko - nawet szkołę wspólnotę, osadzoną na dobrych relacjach, spersonalizowaną, skoncentrowaną na odkrywaniu potencjałów uczniów... Tylko ktoś będzie musiał potem to realizować.

Tomasz Tokarz

Komentarze

Popularne posty