Konflikt z nastolatkiem


Rodzice często ubolewają nad tym, że nastolatek wchodzi z nimi w konflikty. Kłóci się, wyraża dobitnie odmienne zdanie, wykrzykuje swoje niezadowolenie. Nie ma się jednak czym martwić. To naturalny etap rozwojowy.

Nastolatek potrzebuje konfliktu jak kania dżdżu. W tym czasie jego mózg formuje się na nowo. W efekcie określa się jego tożsamość. Wyłania się osoba. Także w opozycji do innych osób. Nic zatem dziwnego, że młody człowiek szuka stymulujących bodźców.

Takim rozwojowym bodżcem jest konflikt - zderzenie sprzecznych opinii i wartości. Przełomowy jest już sam fakt odkrycia, że patrzę na świat w inny sposób niż mi wdrukowano. Nic zatem dziwnego, że nastolatek chce się tym podzielić ze światem. To dla niego sygnał istnienia. Szansa na ujawnienie niezaspokojonych potrzeb. Na lepsze poznanie siebie. I wyrażenie tego w kontakcie z otoczeniem.

Poza tym formułowanie i artykułowanie odmiennego zdania, konfrontowanie go z krytyką, obrona postawionej tezy to prawdziwy trening umiejętności społecznych.

Nastolatek potrzebuje zatem skonfliktowania się z innymi. Robi to najczęściej w domu? Dlaczego? Bo... tu może.

Nie postawi się przecież w gronie rówieśniczym, bo za bardzo sie boi odrzucenia (opinia rówieśników jest najważniejsza, obezwładniająca a wyłamanie się grozi wykluczeniem, rówieśnicy bywają w tym bezlitośni).

Nie postawi się mocniej w szkole - choć będzie próbował - bo tu szybko zostanie uciszony i skrępowany uwagami. Zagrożony negatywną oceną z zachowania przestanie wykrzykiwać swoje kontrowersyjne postulaty.

Zostaje mu dom. Zazwyczaj to w nim czuje się najbezpieczniej. Wie, że tu właśnie może poekseprymentować. Że rodzice i tak wytrzymają jego napór. Że zależy im na nim, a zatem w konfrontacji z nimi może sobie pozwolić na więcej. Dlatego pole walki o siebie przenosi na chatę.

Zabrzmi to paradoksalnie ale dzieci wchodzą w konflikt rodzicami – dlatego, że ich szanują. Że im ufają. Że czują się przy nich bezpiecznie. I mają przeświadczenie, że nie zostaną przez to odrzuceni.

Nie jest to łatwe - ale warto spróbować spojrzeć na tę konfrontacyjną postawę nastolatków nie jako na utrapienie, lecz jak na cenny dar - będący objawem prawdziwego zaufania.


Nie znaczy to, że mamy wszystkie zachowania akceptować. My też się postawmy - ale z pozycji argumentu, nie siły. I wejdźmy w negocjacje. Pokażmy naszym nastolatkom, jak można kłócić się konstruktywnie, jak można rozwiązywać konflikty na zasadzie WIN-WIN. Gdzieś się tego muszą nauczyć. To jedna z najcenniejszych lekcji, jakie możemy im dać.

Tomasz Tokarz


Komentarze

Popularne posty