Więcej przekazu danych?


Co jakiś czas słyszę opowieści o upadku pokolenia, które nic nie wie. I zaraz ujawniają się sentymentaliści (oj, panie kiedyś to było...), że trzeba za nie się wreszcie wziąć, wzmocnić dyscyplinę i wreszcie zacząć uczyć - czyli przekazywać jeszcze więcej danych. Tak jakby własnie to było problemem.

Wystarczy krótki rekonesans, by zobaczyć, jak wiele danych przekazywanych jest i sprawdzonych testami w klasie piątej (a im wyżej tym gorzej). Większość dorosłych nie zaliczyłoby dowolnej klasówki, którą piszą jedynastolatkowie. Obrabiamy uczniów danymi, których nie wiele zostaje. To prawda - uczniowie tego potem nie pamietają. Mózgi mają ograniczoną pojemność i szybko wyrzucają dane, które nie wiedzą, jak wykorzystać.

Ale jaki jest wniosek sentymetalistów? Twierdzą, że trzeba przekazywać jeszcze więcej danych, bo skoro tamte nie zostały przyswojone, to znaczy, że było ich za mało. Logiki w tym nie ma żadnej.

Dodam, że myli się w takiej interpretacji dwie rzeczy: wiedzę i dane. To co można przyswoić za pomocą testów to są dane: chaotyczne i rozproszone. Ponieważ nie są one powiązane ze sobą - nie da się ich sensownie używać i przydają się po prostu do rozwiązywania krzyżówek. Czyli wtedy kiedy jest pytanie o konkretną rzecz (co jest stolicą Pakistanu?) - tak jak na teście.

Podobnie jest z matematyką, którą sprowadza się do schematycznych zadań, które to uczniowie rozwiązują według modelu, czasem zapominając o przeczytaniu polecenia (czyli uczniowie potrafią wyliczać, podstawiać do wzoru - to sprawdza matura, ale nie analizować krytycznie tekstu).

I co z tego wszystkiego wynika? Zmęczenie uczniów, zmęczenie nauczycieli i zmęczenie rodziców.

Tomasz Tokarz

Komentarze

Popularne posty