Mistrz, pedagog, tutor


Podczas debaty, w której niedawno uczestniczyłem pojawił się interesujący wątek dotyczący podważenia roli mistrza przez zwolenników edukacji alternatywnej. Wydaje mi się że jest odwrotnie. Że duża część innowacyjnych propozycji nie tylko nie uderza w model mistrza, ale próbuje go odbudować - w kształcie dopasowanym oczywiście do nowych czasów.

Edukacja dialogiczna, podmiotowa, oparta na relacjach ma dużo więcej wspólnego z edukacją mistrzowską niż idea edukacji pruskiej która oparta została na idei fabryki. Fabryki bezosobowej, mechanicznej, ustandaryzowanej.

Mistrz wszakże to osoba, która jest przede wszystkim towarzyszem w rozwoju, która bardzo dobrze zna ucznia, która dopasowuje ścieżkę do jego możliwości. Mistrz był zawsze wybierany przez ucznia. To uczeń decydował komu zaufa i kogo obdarzy szacunkiem.

Tak to wyglądało na uniwersytetach. Ale nawet średniowieczna relacja mistrz-czeladnik była dużo bardziej spersonalizowana niż ta, którą odziedziczyliśmy po epoce przemysłowej.

Tymczasem w modelu pruskim to przede wszystkim urzędnik państwowy, którego zadaniem jest przekazanie odgórnie ustalonego pakietu danych, a następnie sprawdzenie w jakim stopniu uczeń go opanował. I na koniec ocenienie, według niezależnych od niego jednolitych standardów jakości. Tu nie ma miejsca na więź, na bliskość na wzajemne zrozumienie. Jest realizacja planu, czytaj: programu.

Podsumowując model edukacji relacyjnej nie tylko nie wyklucza mistrza, rozumianego jako mądrego przewodnika, lecz wręcz postuluje jego istnienie. Ktoś przecież musi pomóc młodym ludziom poradzić sobie z otaczającym chaosem, ktoś musi pomóc im wyznaczyć sobie drogowskazy, ktoś musi ich wesprzeć w odkrywaniu siebie i świata.

Któż inny ma to zrobić jak refleksyjny i otwarty dorosły. Mistrz pedagog tutor.
---

W odróżnieniu od wielu moich przyjaciół z obszaru edukacji alternatywnej nie przeszkadza mi tzw. model mistrza. Co więcej, uważam, że dla niektórych uczniów może być lepszy (bardziej dopasowany do ich potrzeb) niż model partnerski.

Problem polega jednak na tym, że wbrew sterotypowym ujęciom w poindustrialnej szkole nie ma żadnego modelu mistrzowskiego.

Ten bowiem opiera się na kilku podstawowych założeniach:
1. UCZEŃ wybiera mistrza,
2. na podstawie jego umiejętności i kompetencji,
3. po to, by doskonalić się w obszarze, który ma dla niego znaczenie.
4. Między uczniem i mistrzem istnieje silna więź. Podstawą jest wzajemne zaufanie.
5. Mistrz jest autonomiczny - kieruje się intuicją i wiedzą, a nie sztucznym celem jakim jest realizacja programu. 
6. Mistrz stara się jak najlepiej zrozumieć ucznia i dopasować pod niego proces rozwojowy.

Model mistrzowski opiera się zatem na dobrowolności i autonomii podmiotów.

W szkole model mistrza możliwy jest tylko przy odrzuceniu zasad szkolnych - bo sama instytucja nie po to została stworzona.

Chodziło tu raczej o przygotowanie wykwalifikowanych mas do budowania potęgi państwa a nie o osobowy i zawodowy rozwój uczniów, według ich zainteresowań i predyspozycji.


W szkole fabryce nie było potrzeby zachowania mistrzów - nie pasowali do taśmy produkującej ujednolicony materiał ludzki według przygotowanych w centrali matryc i norm jakości.

Tomasz Tokarz

Komentarze

Popularne posty