Różne modele


Na bazie obowiązującego prawa można tworzyć rozmaite modele dydaktyczne. Widziałem ich podczas moich wędrówek po szkołach całkiem sporo. Dlatego będę bronił tezy, że można sporo ugrać - nawet w takiej rzeczywistości, jaką mamy.

Niemniej dla wielu publicznych placówek modele te mogą wydać się zbyt awangardowe. Nie wszystkie mogą pozwolić sobie na eksperyment edukacyjny. Dlatego niech sobie funkcjonują w oparciu o tradycyjne przedmioty i treści z podstawy (choć tu być sporo wyciął).

Wyprzedzając pytania - nie postuluję potrzeby likwidacji tych przedmiotów, których dzieci nie lubią. Niech sobie istnieją i niech nauczyciele zachęcają uczniów do zgłębiania ich. Ale nie przez straszenie kartkówką czy zła oceną. I nie po to żeby wkuwać na pamięć dane, które i tak zaraz wylatują z głowy.

Nie ma sensu, żeby wszyscy uczniowie w tym samym czasie robili to samo, czyli uczyli się na pamięć identycznych drobiazgów. W dorosłości nigdy tak działać nie będą. Jak ktoś pracuje w dziale księgowości to nie musi skrupulatnie zgłębiać technik sprzedaży czy procesów produkcji. Wystarczy, że ma o nich ogólną wiedzę, bo to mu się przydaje w realizacji zadań.

Warto zmienić sam sposób pracy. Dla mnie optymalną jest metoda projektowa. Jak mają lekcje historii to niech tworzą projekt skupiony wokół konkretnego obszaru: starożytny Rzym, średniowieczna Europa, Polska Piastów. Niektórzy mogą zbierać dane, inni je przetwarzać, wizualizować, nagrywać filmy lub tworzyć plakaty czy makiety. Jeszcze inni - prezentować publicznie efekty prac.

Niech grupa wspólnie zrekonstruuje najważniejsze fakty, a następnie przekształci je w spójną całość. Niektórzy uczniowie bardziej skupią się tym czy owym. Na kulturze czy militariach. Ale ocenie podlegać będzie ich praca w pewnym wybranym obszarze, w którym konstruują coś, czym będą mogli się pochwalić.

Że nie wszystkim się będzie chciało? Możliwe. Ale z moich doświadczeń wynika, że jeśli projekty tworzone będą na zasadzie inspirujących wyzwań, to większość dzieci naprawdę się w to wciągnie. I polubi przedmiot - a to już połowa sukcesu.

Obok pracy projektowej na poszczególnych przedmiotach, niech będą projekty międzyprzedmiotowe. Gdzie zaangażowani będą uczniowie rożnych klas. To dobra propozycja szczególnie dla małych szkół (ostatnio odwiedzałem szkoły, gdzie klasy mają po 5-10 uczniów).
Podstawa programowa zaleca przecież oparcie kształcenia na metodzie projektu - dopuszczając zastąpienie lekcji zajęciami projektowymi.

I wreszcie - chciałbym, by każdy uczeń miał swój własny, ulubiony, dominujący przedmiot, wokół którego byłaby zorganizowana jego praca. Niech go zgłębia. I niech na jego podstawie zrobią pracę dyplomową, wieńczącą półrocze. A jak w drugim półroczu będzie chciał sobie wybrać inny przedmiot, to niech wybierze.

Możemy nazwać to utopią - ale czy my sami w naszym dorosłym życiu nie działamy w podobny sposób?

Tomasz Tokarz

Komentarze

Popularne posty