Pokoloruj drwala


Trochę mnie rusza, kiedy czytam wciąż o tym, że dzisiaj od dzieci to w ogóle nic się nie wymaga, tylko pokoloruj drwala itd. W istocie wystarczy przejrzeć materiał, programy, plany chociażby do 5 klasy (wyżej jest jeszcze gorzej), by dostrzec, że zasypujemy uczniów mnóstwem danych, że próbujemy im wrzucić do głowy potężne pokłady faktów. Których sensu nie pojmują. Których nie wiążą w spójne całości. Są tym przemęczeni, a mózgi ich nie pracują wtedy efektywnie.

Jeśli uczniowie wychodzą z tego niedouczeni i zagubieni, to może właśnie przez to narzucanie im ogromu informacji... bez pytania: po co to robimy. I jak to się przekłada na realne dobro uczniów. Co z tego właściwie wynika.

Mam czasem wrażenie, że w gruncie rzeczy mało kogo interesuje odciążenie dzieci bezproduktywną robotą. Chodzi o to, by je czymś zająć. By siedziały i wkuwały: daty, wzory, regułki, definicje. Żeby czasem nie sięgnęły w wolnej chwili np. do smartfona.

Chodzi dalej o to, by je obrabiać według wdrukowanych wzorów, których sensu nie rozumiemy. Zamiast wspierać je w odkrywaniu własnej drogi, przykrawamy do matrycy. Bo... tak. Bo zawsze tak było. Bo jak nie będziemy to dzieci niechybnie trafią na bruk. Projektujemy na nie nasze lęki i frustracje.

A potem zrzucimy winę za ich stany depresyjne i nerwice na nowe technologie...

Tomasz Tokarz

Komentarze

Popularne posty