Posłuszni przez cały rok


Ostatnio miałem rozmowę z klientem, przedstawił mi to, czego potrzebuje, powiedziałem, że rozumiem o co chodzi i zrobię mu to w dwa dni.
"Jak to w dwa dni?" - zapytał.
"No szybciej nie dam rady".
"Ale nie o to chodzi. Ja to potrzebuję za pół roku"
"No to przyjdzie pan za pół roku a ja machnę w dwa dni"
"Nie, musi pan teraz zacząć. Przecież liczy się systematyczność i wysiłek. Powinien pan nad tym posiedzieć przynajmniej pół roku. Ja będę stopniowo dosyłał kolejne elementy a pan je będzie wprowadzał, zgodnie z tym, co chcę, żeby było.Będę co dwa dni sprawdzał, ile pan wprowadził i oceniał postępy w zeszycie. Jasne?"
"Ale mogę to zrobić w dwa dni - dokładnie tak jak trzeba"
"Każdy by tak chciał - nic nie robić przez pół roku, a potem nagle w dwa dni machnąć wszystko i liczyć na kasiorkę. Nie ma dróg na skróty"
Potem się obudziłem....

Czy na podobnej podbudowie nie jest oparty ten nauczycielski sprzeciw wobec poprawiania oceny na koniec roku?
Czy tu nie chodzi o posłuszeństwo?

Jeśli ktoś się raz przygotuje porządnie na koniec to nie będzie fair wobec tych, którzy się przygotowywali przez całe półrocze.
To by świadczyło, że można zaliczyć będąc TYLKO RAZ posłusznym w półroczu.
A przecież trzeba być posłusznym cały czas.
I skrupulatnie wykonywać polecenia.
Z lekcji na lekcję.

Gdyby pozwolić zaliczyć tylko tym, co na koniec udowodnią, że wiedzą.
Jaki to byłby przykład dla innych?

Tomasz Tokarz

Komentarze

Popularne posty