To co łatwe




"Dziecko nie wie czego chce... Dziecko robi to co przychodzi mu łatwo..." (Tomasz Bartnikowski)

Ja obecnie wykonuję pracę, która przychodzi mi łatwo.
Którą lubię, która mnie nie męczy i nie boli.
Czy to źle?
Czy to świadczy, że nie wiem czego chcę?
Mam za wszelką cenę szukać pracy, która przychodzi mi trudno?
To będzie dowodem na to, że wiem, czego chcę?

A może właśnie zamiast kłaść przed dzieckiem kłody, rzucać ciernie i kopać wilcze doły, zamiast tworzyć przestrzenie krwi, potu i łez - przyjrzeć się, co dziecku przychodzi łatwo i podążyć za tym. Może to co jest dla niego łatwe jest zgodne z jego potencjałem, oddaje jego mocne strony i pozwala na zaspokojenie potrzeb.

Czy nie o to chodzi w życiu?
By znaleźć aktywność, która przychodzi nam łatwo?
I która daje flow?

“[U dziecka] każda czynność trudniejsza, na sukces, której trzeba dłużej poczekać jest wypierana przez łatwiejsza z sukcesem natychmiastowym. Widzę, że dzieci mając wybór pomiędzy rzeczą łatwą, ktora daje szybki efekt, którą luba robić a trudniejsza, którą tez lubia robić, wybierają latwiejsza”

Ok, tylko czemu traktować to jako coś negatywnego?
Ja przyklaskuję takim zachowaniom.

Jako młody chłopak lubiłem czytać książki o wynalazcach i utkwiła mi opowieść o jednym z nich (musiałbym sobie odświeżyć, który to był), który jako młodzieniec wymyślił jakieś znaczące ułatwienie w fabryce, które oszczędzało sporo czasu i... został skatowany i wyrzucony przez bezpośredniego zwierzchnika pod zarzutem, że szuka sobie ułatwień, bo jest leniem i obibokiem. Bo zatrudniono go do harowania, a nie do obijania się.

Człowiek jest istotą racjonalną.
Mózg jest organem pragmatycznym.
U dorosłego zużywa 20% energii całego ciała. U dziecka nawet dwa razy więcej.. Musi oszczędzać zasoby.
Dlatego szuka rozwiązań łatwiejszych. I chwała mu za to.

Ja również z ogromną pasją szukam rozwiązań łatwiejszych.
Mógłbym np. poświęcić teraz kilka lat, aby nauczyć się rysować.
Ale mam dostępnych mnóstwo programów graficznych, za pomocą których mogę zrobić to, co chcę. Czynność trudniejsza jest u mnie wypierana przez łatwiejszą.
Dzięki czemu oszczędzam mnóstwo czasu.
Kupujemy pralki, zmywarki, podłączamy wodę do mieszkań, by uczynić sobie życie łatwiejszym.
Czy mamy przerzucić się na tary?

Jeśli można się przygotować do egzaminu w miesiąc to po co kuć przez 4 lata?
Jeśli można zrealizować nasz cel w cztery tygodnie to po co harować.
Pochwała bezsensownego zapierniczania?

Czasem mam wrażenie, że niektórzy tyle mówią o wysiłku, trudach, cierpieniach - bo szukają przestrzeni, by móc innych trochę potresować. I pokazać, że mają nad nimi władzę.

Powtarzam - są drogi na skróty. Trzeba ich tylko poszukać.

Tomasz Tokarz

Komentarze

Popularne posty