Nauczycielskie poczucie wyższości



"Jak się nie będziesz uczył - skończysz na budowie",
"No, tak ludzie potrzebują ścinać włosy - pracę jako fryzjerka może znajdziesz"
"haha, do zamiatanie ulic też są potrzebni ludzie"
"Jak tak dalej pójdzie to zatrudnią Cię jedynie na kasie"

Wielu z nas słyszało takie teksty - niekoniecznie pod własnym adresem.
Było w tym tyle pogardy wobec innej ścieżki niż ta preferowana przez treserów, że mogło się wydawać, że wiedzą, co czynią.
I że istotnie droga posłusznego wykonywania zleconych zadań się sprawdzi w życiu.

Asztun agle okazało się, że pan od kafelek, pani od makijażu czy konserwatorzy powierzchni płaskich (jeśli mają pomysł na siebie) to świetnie sobie radzą.
Zarobki wyższe niż treserskie, poziom zadowolenia z życia też nie najgorszy.
Prawdziwym ciosem były zarobki osób na kasie.
Pogardzany zawód nagle okazał się lepiej opłacanym.

Reakcją było zniechęcenie i złość.
"Toż pani w kasie więcej zarabia!"
"Nie szanują nas - a jesteśmy wszak elitą!"
"My ratujemy dusze ludzi - powinni oddawać nam szacunek!"

Rozumiem.
Jak kusić młodych obietnicą raju za akceptację tresury skoro mogą sobie świetnie poradzić bez niej.

Natomiast - jakby przyjrzeć się bliżej to wciąż nie rozumiem w czym zawód polegający na zmuszaniu ludzi do wykonywania poleceń, na przekazywaniu jakichś kompletnie oderwanych od życia danych z podręcznika do zeszytu uczniów, na kontroli i nadzorze (czy aby uczeń nie omija poleceń i nie korzysta alternatywnych źródeł danych) jest tak niezwykły, że góruje nad innymi.

Ot fucha jak wiele innych.
Przekaż - sprawdź- oceń.
Coś w rodzaju operatora pasa transmisyjnego.
Skąd to poczucie wyższości?

Tomasz Tokarz

Komentarze

Popularne posty