Czy kartkówka to start w pucharze świata?



Z ciekawością obserwuję tezy, że kartkówka dla ucznia to jest coś w rodzaju startu w pucharze świata Małysza.
I że trzeba jej nadać taką wagę, to wtedy potraktują ją poważnie.
I czegoś ich to nauczy.
Czego się nauczy za pomocą wymuszania niezrozumiałych zadań?
Posłuszeństwa?

Co realnego zdobywa pisząc narzuconą kartkówkę?
Jak to mu pomaga w życiu?

Jeśli każdy belfer uważa, że jego kartkówka to coś ważniejszego niż puchar świata - z przedmiotu, którego uczeń nie wybierał, do którego jest przymuszany i wciąż manipulowany, któremu nadaje nieproporcjonalną wartość (dlatego że on uczy TEGO przedmiotu i jest jego hobby) to nic dziwnego, że uczeń nie ma czasu na własne zainteresowania i kuje w strachu.

Też pewnie mieliście takich kolegów/koleżanki w klasie, którzy uwierzyli zapewnieniom belfrów, że kartkówka to puchar świata. Kuli po nocach do 3.00.

Tyle, że potem okazywało się, że wynik na tych zawodach nie ma żadnego znaczenia. Nawet jak zdadzą dobrze maturę (przygotowywani pod nią przez 4 lata), to bez własnego kompasu, nauczeni działać jedynie wg ścisłej instrukcji - w realu nie poszaleją.
I tedy pojawi się frustracja.

Ile siły musi mieć uczeń, by olewać te gadki treserów nadające kartkówce rangę niepomierną?
Ile czasu i stresu oszczędziłem nie wchodząc w takie manipulacje, służące tylko temu, by wymusić na uczniach posłuszeństwo, by nie przeszkadzali w realizowaniu instrukcji od rządu i wydawnictw.

Kartkówka to dla mnie nie żadne zawody pucharu świata lecz dalszy ciąg treningu, jego element.
Celem kartkówki jest sprawdzenie jak uczącemu się idzie po opanowaniu pewnego zespołu umiejętności/informacji, aby trener mógł dać wskazówki dotyczące poprawy.
Uczący się pisze/skacze - i widzi co wyszło, a co nie.
Dostaje informację zwrotną.
Wskazówki, na co warto zwrócić uwagę.
Jakie zasoby można wykorzystać, by poszło lepiej.
Jeśli uczący się chce skoczyć jeszcze raz po wprowadzeniu uwag trenera - to czemu ma nie skakać.
Przecież to temu służy.
Żadem mądry trener nie powie:
"no zrobiłeś to źle i to źle. Dostajesz jedynkę. Nie, nie możesz poprawiać".
Powie raczej: "Dobra, już wiesz co poszło nie tak. Próbuj aż ci się uda. Wykorzystaj swoje mocne strony. I popraw".

Dopiero po przećwiczeniu, po testach sprawdzających, uczeń może iść na zawody.
Olimpiady, konkursy miejskie, okręgowe, matura itd.
I tam ma jeden skok.
Ale może go wykonać dlatego, że wcześniej na treningach wielokrotnie powtarzał swoje skoki.

Ustawianie się trenera w roli sędziego w zawodach (który wydaje ocenę i nie pozwala skakać drugi raz) to ewidentne pomieszanie ról.

Tomasz Tokarz

Komentarze

Popularne posty