Bunt zamiast reformy



Jak już pisałem nie jestem zwolennikiem reformowania szkół. Reforma to nic innego jak usprawnianie obowiązującego modelu. Coś przykręcić, nieco zmodyfikować, wymienić trochę desek i będzie hulało. No, nie...Ale prześledzę dominujące hipotezy reformacyjne.

a) rządowa - no dobrze nie jest, ale wystarczy zlikwidować gimnazja, wprowadzić więcej treści patriotycznych i zwiększyć biurokrację, i będzie GIT.

b) nauczycielska - no dobrze nie jest, ale wystarczy podnieść pensje o 1000 zł, zmniejszyć biurokrację i będzie GIT.

c) rodzicielska - no dobrze nie jest, ale wystarczy zadawać mniej/więcej, oceniać surowiej/nie oceniać i będzie GIT.

d) relacyjna - no dobrze nie jest, ale wystarczy więcej ze sobą rozmawiać i będzie GIT.

I wtedy wchodzi Tokarz cały na czarno i mówi. Taaa....

---
Problem leży w mentalności i strukturze, w postawach i fundamentach organizacyjnych. W samym traktowaniu edukacji - jako piątego koła u wozu. W normalnym trybie trzeba wielu lat zgodnej pracy by coś zmienić (patrz Finlandia). Ale nie mamy na to czasu. Jedyną szansa jest radykalne, szybkie podważenie obowiązującego modelu. Czyli bunt... ale czy jest gotowość na bunt? Czy wciąż wezwania wszyscy będą brać do siebie i mówić: "Tokarzu, krytykując podważasz ciężki trud przesypywaczy piasku, operatorów pasa transmisyjnego! Nie obrażaj ciężko pracujących, zaangażowanych ludzi, którzy z zapałem przygotowują ludzi do egzaminów, delegując im zadania z ćwiczeń!"


Tomasz Tokarz

Komentarze

Popularne posty