Dlaczego nie uczę



Dostaję często pytanie dlaczego nie uczę w konwencjonalnej szkole. Jest jeden zasadniczy powód - nie jestem w stanie zaakceptować faktu, że ktoś musiałby chodzić na moje lekcje tylko z przymusu. Nie potrafię tego obejść. Nie umiałbym już prowadzić lekcji dla kogoś, kto wcale nie chce w nich uczestniczyć.

Zawsze kiedy w danej instytucji pojawiał sie nacisk, że powinienem kogoś bardziej zachęcać (czyli lepiej nim manipulować, by wykonywał moje polecenia) pojawiał się we mnie opór. I odchodziłem. No po prostu nie.
Dzisiaj mam komfort pracować z tymi, którzy rzeczywiście chcą mieć ze mną lekcje/szkolenia. Albo przynajmniej nie jest to dla nich dyskomfortem. I tylko w takich warunkach mogę działać.

W komentarzu do mojego postu o przymusie i zachęcaniu dostałem ważne pytanie:
"A gdyby tak uczyć tak fajnie, że wszyscy by chcieli chodzić?"

Uczę od 20 lat. Na różnych szczeblach. I napisze wprost:

po pierwsze, ja tak nie umiem. Każdy jest inny i niektórych pewne rzeczy po prostu nie interesują. Daję im pełne prawo do tego. Części może nie odpowiadać mój styl pracy, część zwyczajnie nie lubi treści, jakie przekazuję, a część po prostu nie chce być w danym miejscu. Akceptuję to. Inaczej jest na studiach, kiedy ktoś z własnej woli idzie na jakiś kierunek, a inaczej kiedy musi chodzić do konkretnej szkoły. Sam wiem, jak męczyłem się kiedy ktoś mi kazał uczyć się rzeczy, na które nie miałem ochoty.

po drugie, trochę mi się nie chce. Obecnie kieruję swój przekaz do tych, którzy już są zainteresowani choć w minimalnym stopniu. Nie jestem zbawcą ani misjonarzem ani. Wolę poświęcić czas na twórcze działanie z zainteresowanymi, niż wymyślać kolejne sposoby manipu... perswazji, by przyciągnąć tych, którzy mnie mają gdzieś. Nie wszyscy musza mnie lubić, ani się zachwycać tym, co robię.

Tomasz Tokarz

Komentarze

Popularne posty