Termopile



Wydaje mi się, że bitwa pod Termopilami to akurat taki element historii, który powinien po szkole kojarzyć każdy. Omawiana była szkołach podstawowych, i w liceum, i na historii i na polskim. (Ważne jest do niej odniesienie chociażby w "Grobie Agamemnona" Słowackiego). Są setki nawiązań do tego wydarzenia. Stanowi (w teorii oczywiście) kluczowy element zachodniej tożsamości kulturowej.

Tymczasem naprawdę ośmiu na dziesięciu nauczycieli, kiedy dostanie pytanie o bitwę pod Termopilami to kompletnie nie ma pojęcia o co chodzi. Bez analizy zasobów internetowych nie stanie powiedzieć kto tam dowodził, przeciw komu, czym to się skończyło, nie mówiąc już o konkretnej dacie.
Piszę 8 na 10 no bo w końcu wśród nauczycieli są też historycy lub osoby zainteresowane historią.
Przestańmy wreszcie żyć mitami, że szkolna wiedzą wzbogaca nas kulturowo, skoro nie wzbogaca.
I tu nie chodzi o krytykę kogokolwiek.
Mnie to nie przeszkadza, że ktoś nie wie czegoś, co ja lubię i co dla mnie osobiście jest istotne.
Jak także padnę na prostym pytaniu z chemii lub biologii.
Nie znam się na tym.

Nie wiem natomiast czemu służy to kurczowe utrwalanie fikcji opowiadanie bajek z księżyca oraz twierdzenie, że jak uczeń czegoś nie opanuje to trafi na bruk.
Prawie każdy z nas spokojnie sobie radzi bez tych informacji.
A jeśli sobie nie radzi to na pewno nie z tego powodu, że nie pamięta różnych danych.

Macie jakieś dodatkowe hipotezy skąd się biorą takie farmazony?

Tomasz Tokarz

Komentarze

Popularne posty