Wszystko inne jest uzależnieniem



Kiedy ktoś wciąż zapowiada, że jest mu źle i że już niebawem odejdzie, ale nie odchodzi, tylko powtarza, że jest mu źle i niebawem odejdzie, i że wtedy wszyscy odczują stratę i się przekonają... to wiemy, że nie odejdzie i będzie tylko zarażał środowisko swoją frustracją. Przestajemy traktować go poważnie.

Mamy wówczas do czynienia z syndromem wyuczonej bezradności, połączonym z szantażem na który nikt się nie nabiera.

Można utknąć w jednym miejscu, z którego nie potrafi się odejść, mimo że nie sprawia satysfakcji... Z lęku, obawy, niepewności. Można to zaakceptować albo się tym zatruwać. W tym drugim przypadku pogrążamy się w rodzaju uzależnienia - męczymy się, ale nie potrafimy tego rzucić.

I wtedy w ramach redukcji dysonansu poznawczego będziemy głosić, że bardzo chcielibyśmy odejść, ale nie możemy, bo wykonujemy niezwykle ważną misję, i jakbyśmy ją rzucili, to kury przestałyby dawać mleko.
Albo że byśmy to już dawno rzucili, ale w sumie chcielibyśmy zostać, bo lubimy, tylko inni nie rozumieją, nie doceniają naszych wysiłków, nie robią tego i owego.

Zaczniemy przerzucać swoje żale na innych. I obwiniać cały świat za sytuację, w jakiej tkwimy.
Jeśli jesteśmy inteligentni to dobierzemy setki argumentów uzasadniających nasze zostanie i męczenie.
Mechanizmy obronne są silne.

Kiedy jest Ci źle, w miejscu w którym jesteś, masz przed sobą 3 drogi:

1. Podjąć próbę zmiany tego miejsca. Zacząć działać i namowić innych (podobnie myślących) do wspólnego działania. Zrobić tyle, ile się da.

2. Opuścić to miejsce. Zaryzykować, rozwinąć żagle i wyruszyć na nowe oceany w poszukiwaniu spełnienia. Znaleźć wsparcie osób, które nam w tym pomogą.

3. Zaakceptować, że miejsce jest takie, jakie jest. Nie zawsze mamy odwagę czy możliwości do zmiany czy ewakuacji. I nie ma w tym nic złego. Czasem podjęliśmy próbę i się nie udało. Można wtedy zmienić nastawienie. Dostrzec, jakieś pozytywy sytuacji, w jakiej jesteśmy.

Wszystko inne jest uzależnieniem

Tomasz Tokarz

Komentarze

Popularne posty