5 mitów edukacji szkolnej


5 mitów edukacji szkolnej, które utrudniają robienie ciekawych lekcji z obawy przed niezdaniem przez uczniów egzaminu.

1. Jeśli coś nie zostało omówione na lekcji to uczniowie nie będą tego umieć na egzaminie.

Nie jest tak, że uczniowie uczą się do egzaminu tylko z tego, co było omawiane na lekcji. De facto uczą się głównie z filmów na YT, z bryków, opracowań, no i oczywiście podręcznika. Od nauczyciela oczekują raczej monitorowanie procesu niż zastępowania ich w pracy, którą i tak muszą wykonać.

2. Jeśli coś zostało omówione na lekcji to znaczy, że uczniowie się tego nauczyli.

Uczniowie dwa dni po lekcji mało z niej pamiętają. Więcej im w głowie zostaje już choćby po filmie na YT. Co więcej, jeśli chodzi o sam egzamin, lekcje często przeszkadzają w przygotowaniu - szybciej nauczymy się sami w domu. Lekcje mają zaciekawić, aby uczenie szło łatwiej i ogóle chciało się uczyć - a nie zastępować samodzielną eksplorację.

3. Jeśli uczniowie nie będą przygotowywani do egzaminu kilka lat wcześniej to niechybnie go obleją.

Mało który uczeń pamięta cokolwiek z lekcji, które były dwa lata wcześniej. Lekcje prowadzone z założeniem, że uczniowie będą pamiętać ich treści cztery lata później, oparte na przekazie i wymuszaniu wkuwania to zwyczajna strata czasu.
De facto wystarczy rok (czasem nawet pół roku) intensywnej pracy, by przygotować się do matury. Zresztą sporo uczniów i tak się uczy do matury dopiero kilka miesięcy przed nią.

4. Uczniowie muszą być uczeni przez przekaz tysięcy danych, bo za pomocą zabawy, eksperymentów i gier nie da się w szybkim czasie tyle nauczyć.

Nie da się, to fakt. Ale tak samo się nie da tego zrobić przez wkładanie im czegoś do głowy. Jeśli chodzi o skuteczność uczenia pod egzamin to model ZEG nie jest ani bardziej, ani mniej skuteczny od transmisji sprawdzanej przez testy. Wynika to z tego, co wspomniałem, że lekcje w ogóle średnio przekładają się na zapamiętywanie faktów pod egzamin. A skoro tak - to czy nie lepiej się dobrze pobawić z uczniami, zamiast wzbudzać w nich strach?

5. Szkolna edukacja to kurs przedmaturalny.

Nie. Szkolna edukacja to ma być ciekawa przygoda z wiedzą. Tym bardziej, że spora część przedmiotów jest nieobowiązkowa i taką historię zdaje może z 5% uczniów. Obrabianie ich pod maturę, której i tak nie będą zdawać (o ile ich to nie zainteresuje) to strata czasu.

Dlatego dajmy sobie i uczniom trochę więcej spokoju.
Cieszmy się fantastyczną przygodą jaką może być szkoła, która nie ciśnie, tylko daje przestrzeń do rozwoju. W tym co ważne.

Tomasz Tokarz

Komentarze

Popularne posty