Nie oceny są problemem


Tak. Uważam, że w realiach szkolnych oceny nie mają dobrego wpływu na rozwijanie w uczniach tego, co najcenniejsze. Ale jednocześnie ponownie podkreślam, że to nie ocen samych wina. To przecież jedynie narzędzia. Zwykłe znaczki. Można je wykorzystać sensownie lub nie.

Ocena (jako stopień) nie jest dobra ani zła. To po prostu informacja o chwilowym poziomie opanowania przez ucznia wymaganych danych. Powiedzmy - "O 10.30 uczeń X uzyskał 45 na 50 możliwych do zdobycia punktów, co w przyjętej skali przekłada się na wynik bardzo dobry, zapisany w formie cyfry arabskiej: 5". I tyle.

Problemem nie są oceny. Problemem numer jeden jest nadawanie znaczenia ocenom kompletnie nieproporcjonalnego do ich rzeczywistej wartości.

Problemem numer dwa - jest destrukcyjne wykorzystywanie ocen. Posługiwanie się nimi w celu tresowania uczniów. W celu wzbudzania lęku - byle łatwiej sterować młodymi ludźmi, tak uczulonymi przecież na sankcje społeczne, na opinie grupy, na osąd nauczyciela.

Nie jestem w stanie zaakceptować używania ocen jako instrumentów straszenia uczniów. Grania nimi by wymusić uległość. By oceniani się bali i robili pod wpływem strachu, co dorosły chce by robili. To dorośli traktują oceny jako wabiki lub straszaki. A czasem jak szpikulce do zadawania ran. I może to jest widoczne bardziej w odniesieniu do nauczycieli, ale wg mnie bardziej powszechne jest w przypadku rodziców. Oceny są im potrzebne. Do czego? Chyba do sztucznego podnoszenia poczucia własnej wartości.

Takie wykorzystywanie ocen jest po pierwsze nieludzkie, po drugie przeciwskuteczne. Dane wpakowane do głowy pod wpływem lęku czy strachu uciekają z niej już po kilku godzinach.

Dajmy dzieciom cieszyć się uczeniem, odkrywaniem, a oceny traktujmy tylko jako wskazówki - nie mierniki wartości osobowej czy stymulatory posłuszeństwa.

Tomasz Tokarz

Komentarze

Popularne posty