Historia jako zabawa


Niech mi ktoś powie, po co w liceum kartkówki, oceny, przepytywania np. z historii. Ocena z historii nie i tak nie jest wliczana do niczego. Przy rekrutacji na studia liczy się tylko wynik na maturze.

Jak ktoś chce zdawać historię na maturze to robimy klasy przygotowawcze w czwartym roku i szlifujemy historię - tylko z zainteresowanymi. Rok intensywnej pracy w zupełności wystarczy.

A przez pozostałe lata po prostu bawimy się z historią. Pokazujemy, jaka jest ciekawa. Bez presji, przemocy, wywoływania lęku. Projekty, gry, dyskusje, nagrywanie filmów, wycieczki, spotkania z ciekawymi ludźmi. Bez kieratu realizowania punkt po punkcie podstawy programowej. Bez wymuszenia, że w pierwszej klasie musimy robić mity greckie i Przemysła II, a loty w kosmos, obyczaje PRL czy rewolucja kulturowa lat 60 muszą czekać dopiero do czwartej. Skupiamy się na historii najnowszej, na tym co żywe w rodzinach uczniów. Patrzymy na zainteresowania uczniów. Jeśli fascynuje ich bardziej historia nauki, mody, obyczajów czy techniki niż historia intryg politycznych i mordów - to idziemy w tym kierunku

Jeśli ktoś w tym czasie woli się uczyć z matmy - jego sprawa. Byle nie przeszkadzał... :)

--
PS: to oczywiście wymaga innej organizacji pracy szkoły. Nie twierdzę, że jest to możliwe w standardowej placówce. To rzucenie idei, możliwej do zrealizowania po wprowadzeniu pewnych, koniecznych strukturalnych zmian...

Tomasz Tokarz

Komentarze

  1. Pięknie mi się czyta Pana wpisy! A czytając ten przyszła mi do głowy jedna z książek mojej wczesnej nastoletniości - 'Sposób na Alcybiadesa' Niziurskiego... Z tej książki pamiętam o historii Konstytucji 3. Maja więcej niż z lekcji (tak jak prawie cała wiedza o owadach - oprócz liczby odnóży niektórych pszczół - pochodzi z Mai). Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty