Dla zysku



Dla zysku, wszystko dla zysku...

W kilku dyskusjach ostatnio pojawił się argument, że edukacja nie może być prywatyzowana. Bo jej zadanie jest inne niż zysk. Mam wrażenie, że zrobiliśmy z zysku chłopca do bicia.

Chciałbym zapytać co jest złego w wizji szkoły jako dobrze funkcjonującej firmy, dającej odbiorcom sensowną ofertę z uwzględnieniem ich potrzeb, zarządzanej przez lidera z misją i sprawnego menedżera? Co jest w ogóle złego w idei firmy? Co jest niewłaściwego w idei zarządzania? Skąd tyle oporu wobec takiego podejścia?


Najlepsze szkoły jakie znam, działają właśnie jak dobrze zarządzane firmy.

Każdy rozsądny podmiot działa tak, by osiągać różnicę między przychodami a kosztami wyrażoną w liczbach dodatnich. Co zatem złego w zysku?

Pracujemy z założenia po to, by zysku nie osiągać? Nie zarabiamy? Zysk może być narzędziem do inwestycji. Przedsiębiorcy z założenia robią złe rzeczy dlatego, że osiągają zysk?

Poza tym sprawdzanie firmy do robienia zysku to uproszczenie. Od 14 lat pracuje w sektorze prywatnym. Współpracowałem dłużej z kilkunastoma szkołami/uczelniami prywatnymi. Nie zauważyłem, by ich poczucie misji, dobra publicznego, zaangażowanie na rzecz kompetencji społecznych było mniejsze niż w sektorze państwowym. Niektóre dokładały do biznesu, byle tylko zapewnić wysoką jakość usług. Nie dostrzegłem aby zysk był priorytetem - choć był potrzebny, by zatrudniać ludzi i dać im komfort pracy. By właściciel mógł się skupić na jednym. I by można było za co inwestować w nowe rozwiązania.

Sam też prowadzę JDG i nie sądzę aby to zysk był moim głównym motywatorem. Po prostu chcę robić rzeczy sensowne i przy okazji na tym zarobić - by móc więcej czasu poświęcić na rzeczy sensowne. Zysk jest narzędziem i warunkiem działania.

Są różne szkoły prywatne. Nie sprowadzajmy całego sektora do roli kułaków i paskarzy. I nie bójmy się tak bardzo biznesu.

Tomasz Tokarz

Komentarze

Popularne posty