Czas wymuszeń


Tak. Nadszedł ten czas.
Czas pielgrzymek rodziców.
"Mojej córce brakuje tylko 0,9 do szóstki, czy dałoby się coś zrobić? Ja tak bardzo proszę, prosiczku"
"Jak mój syn nie będzie miał piątki to pani zobaczy jeszcze, pójdę do dyrektorki"
"Jeśli pani mu nie da piątki to zniszczy mu pani przyszłość. Chce pani być odpowiedzialna za jego upadek?"
"Ze średnią 4,5 to Ola niechybnie trafi pod most - niech pani jej pomoże"
"Mnie tak zależy na tej ocenie, może jakiś plakacik Kuba zrobi z moją pomocą, albo prezentacje przekopiuje z neta?"

Jestem jak najbardziej za tym, by dzieci negocjowały z nauczycielami - przy użyciu rozsądnych argumentów. 
By starczyło im do tego odwagi, umiejętności, asertywności. 
Jeśli istotnie wydaje im się, że potrafią na więcej niż im wychodzi. 
Jeśli są przekonani, że ocena nie jest zgodna z ich nakładem pracy. 
Niech próbują. 
Ale niech to będzie ich inicjatywa. 
Niech pomyślą nad uzasadnieniem.
Niech wejdą w dialog.

Tymczasem mam wrażenie, że to rodzicom zależy. I to nie na realnej wiedzy. Nie ma sprawiedliwej ocenie. Tylko na cyferkach. I użyją manipulacji, podlizu, wypraszania, szantażu, zrzucania odpowiedzialności za losy dziecka, a czasem wręcz groźby byle tylko wyciągnać choć te dwie dziesiąte średniej. By był pasek. I mogli odetchnąć, że są dobrym rodzicami...

Dorośli - ogarnijcie się :)
Przygotujcie swoje dzieci do negocjacji.
Pomóżcie im zawalczyć o swoje. 
W razie konieczności reprezentujecie ich interesy w rozmowie z nauczycielami.
Jeśli mają taką potrzebę.
Jeśli inicjatywa wychodzi od nich samych.

Ale nie wyręczajcie ich w działaniach, na które one może wcale nie mają ochoty.
To nie są narzędzia do podbijania waszego poczucia wartości.

Tomasz Tokarz

Komentarze

Popularne posty