Nadwrażliwcy
Kiedy czytam te różne doniesienia o wzroście liczby prób samobójczych u uczniów, o depresji i neurozach, o niemożności odnalezienia się w świecie szkolnej presji i przemocy, o podatności na słowa i czyny innych ludzi... to dochodzę do wniosku, że może w tym pokoleniu jest po prostu więcej wrażliwych osób. Mocniej odbierających świat. Bardziej czujących.
Może dzisiaj nadwrażliwe dzieci dzięki rozwojowi medycyny i długiemu okresowi pokoju mają po prostu możliwość się urodzić i rozwijać. Być częścią naszej społeczności.
W takim przypadku też wszystkie hasła: "za moich czasów byłam twardo wychowywana i żyję" albo "nie ma co się nad nimi rozczulać" są z założenia chybione, bo nie uwzględniają specyfiki pokolenia.
Nie da się w dziecku zabić wrazliwości za pomocą twardej ręki.
Nie da się jej wyrwać przy użyciu rygoru i surowych wymagań.
Nie da się jej usunąć skuteczniejszą tresurą.
Zresztą - absurdalne byłyby działania na to zorientowane.
Nadwrażliwców trzeba po prostu zaakceptować i polubić.
I wspierać ich w rozwoju za pomocą innych metod niż bat i arkusz kalkulacyjny do mierzenia wyników.
Tomasz Tokarz
Komentarze
Prześlij komentarz