Jestem matką
To jeden z lepszych filmów SF, jaki widziałem. I wbrew temu, co widzimy na początku to naprawdę twarde SF. A jednocześnie zbudowane wokół kompetencji miękkich.
Dla mnie ciekawy motyw samego egzaminu. "To tylko głupi test" mówi bohaterka. Ale test to tylko pretekst. Nieprzypadkowo właśnie w dniu egzaminu pojawia się gość, który burzy homeostazę i wstrząsa pewnikami. Jak się wobec niego zachowa maturzystka, co zrobi, jak postąpi, w którą stronę pójdzie. Jak wykorzysta zdobyte umiejętności (techniczne, medyczne, matematyczne). Jaki zrobi użytek z teorii etycznych. Jakim okaże się człowiekiem w ekstremalnej sytuacji. I czy właśnie jej/jemu, możemy powierzyć to, co najcenniejsze.
Egzaminowany nie wie, jakich absolwentów szukają.
De facto liczy się, kim jest, nie to ile wie.
Ale może dzięki temu, co wie - jest taki jaki jest.
Czy bylby taki, dzięki innej socjalizacji?
A może i tak o wszystkim decydują geny.
A wychowanie jest iluzją?
A może po prostu poprzedni model wychowawczy był błędny.
I także nauczyciel uczy się na błędach?
I doskonali się z kolejnym uczniem - np. pyta go o zdanie...
I jeszcze wątek bezwględności maszyny w budowie świata złożonego z lepszych ludzi. Nie nadajesz się trudno - szukamy właściwych. Przekładasz własny interes nad dobro innych - nie zdałaś. To nie Twoja wina, że taka jesteś? Trudno. Może to błąd, może geny. W każdym razie odpadasz. Dla dobra populacji... A może to nie bezwględność, tylko po prostu empatia, która ma sens...
Nieprzypadkowo pokazują nam lekcję o dylemacie zwrotnicy przy okazji analizy filozofii Jeremiego Benthama. Nie mamy wątpliwości co zrobiłaby maszyna. A co zrobi człowiek postawiony wobec takiego dylematu?
Tomasz Tokarz
Komentarze
Prześlij komentarz