Można? Można...



Dostałem kolejny list. Będzie bardziej optymistycznie.

"W tym roku wychowawczyni klasy mojej córki musiała wziąć trzy miesiące urlopu. Zastąpiła ją pani psycholog. Dostała klasę, o której wychowawczyni mówiła: "o przekonasz się jaka to trudna klasa, niegrzeczni i leniwi". I co? I przekonała się. Wystarczyło kilka tygodni, by zbudowała z dziećmi więź. Co zrobiła? Rozmawiała z nimi i słuchała ich. Mówiła im, że są dobrą klasą. Weszcie lekcje wychowawcze wyglądały jak lekcje wychowawcze. Zamiast ciągłych strofowań, gadania o apelu i frekwencji - zajęcia z komunikacji. Dzieci w klasie odżyly, odzyskały energię. Poczuły, że jest ktoś kto jest gotowy im pomóc. Nowa wychowawczyni nie mogła się ich nachwalić. A najlepszy był koniec roku. Pani psycholog nawet nie zajaknela się o ocenach, paskach i takich tam. Pochwaliła ich za to jaka są fajna grupa i jak dobrze współpracują. Jestem bardzo wdzięczna pani psycholog za to, co zrobiła przez ten czas".

Można? Można. 
Czy naprawdę trzeba tak wiele?

Proces grupowy trwa długo. Nie zaryzykuję tezy, że nowa wychowawczyni stworzyła klasę na nowo. Ale wystarczyło, że dostrzegła jej mocne strony i zaakcentowała je. Uwierzyła w uczniów i sprawiła, że uwierzyli sami w siebie. A efekty przyszły same..

Tomasz Tokarz

Komentarze

Popularne posty