Przekładanie rzeczy na taśmie



"W kołczingowych płyciznach chyba unika się zjawiska pracy. Stres jeszcze ujdzie, ale praca jest be. To bardzo szkodliwe podejście, bo naprawdę - nie wszystko da się osiągnąć przez zabawę, projekty, mody, zaklinanie rzeczywistości. I co - szkoła byłaby taka słodziutka milutka niuni niuni, a potem idzie człowiek do pracy i...
...w ryj dostaje, bo życie jest brutalne proszę pana."

Uwielbiam takie wpisy. Zrobienie projektu, gdzie trzeba postawić sobie cel, rozbić go na problemy, zaplanować proces, rozpoznać zasoby, zrobić analizę ryzyka, okreslić kryteria sukceu, skomunikować się z innymi, zgromadzić materiały i narzędzia, opracować harmonogram, na bieżąco rozwiązywać konflikty, stworzyć dzieło, zareklamować je, zaprezentować efekty prac, wyciągnąć wnioski to nie jest praca...
Bo praca to tylko schematyczne przekładanie rzeczy na taśmie. Które sprawia ból. Wkuwanie, mechaniczne wklepywanie, które może zrobić dziś maszyna, standardowe odpowiedzi na pytania, których nigdy sobie nie zadaliśmy. Bez celu, bez autonomii, samokontroli, bez świadomości siebie.

Dlaczego? Bo przecież w szkole dzieci tak pracują i tak musi być. BO TAKIE JEST ŻYCIE! Na tym polega.

Na bezcelowym zapierniczaniu. 
Na wypełnianiu testów, na rozkaz, bez pytań, bez poczucia sensu, bez możliwości konsultacji z tym, kto ma informacje..

Jak tego nie umiesz, dostaniejesz od życia w RYJ. Serio? Właśnie takie osoby najbardziej w ryj dostają?...

Szkoda, że taki przekaz idzie z polskich szkół.

Niektórzy są skłonni do największych zaprzeczeń, wyparć i zaparć, byle tylko nie dostrzec w dziecku człowieka. Człowieka o własnych pasjach i ciekawościach - zamiast plasteliny do lepienia czy papugi w klatce, którą można wyuczyć powtarzania cudzych tekstów.


Mogłoby to bowiem oznaczać, że straciliby możliwość tresowania go czy urabiania wg własnego widzimisię

Tomasz Tokarz

Komentarze

Popularne posty